czwartek, 2 października 2014

ROZDZIAŁ 8, ,,Znowu na murku, impreza''

DZIĘKUJEMY ZA TYLE WYŚWIETLEŃ!!! JESTEŚCIE NAPRAWDĘ KOCHANI!!! 
Wiem, że pewnie niektórym z Was jest to mało, ale dla Nas bardzo dużo znaczy.
Z okazji tego, chciałybyśmy zorganizować konkurs. Polega on na tym, żeby narysować na kartce Magdę, tak jak ją sobie wyobrażacie. Prace przesyłacie na e-mail: Aloha.team9893@wp.pl. Nagrodą jest wystąpienie w opowiadaniu! :)) Ciekawe, czy ktoś odważy się przesłać. :)
Jeżeli będziemy miały prace, to o wygranej powiadomimy Was w kolejnym rozdziale. W razie jakichkolwiek pytań, piszcie na podany wyżej e-mail. Zapraszamy do czytania. ;)

Zdziwił się. Spojrzał na mnie. Machnęłam ręką na znak żeby śpiewał. Śpiewaliśmy. Chciałam żeby ta chwila trwała jeszcze trochę, ale piosenka się skończyła:
-Cześć! Co Ty tutaj robisz? - powiedział Dawid, przytulając mnie.
-Idę do sklepu. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły za to, że z Tobą pośpiewałam, hm?
-No co Ty, chyba oszalałaś!!
-Ahh, Ty mój wariacie. Długo już tu jesteś?
-To już trzecia piosenka.
-OK. Ja idę do sklepu, bo dziadek się na mnie wkurzy. Jak będę wracała to przyjdę na chwilę do Ciebie.
-Spoko, będę cały czas tu siedział.
Odwróciłam się i poszłam. Byłam... smutna? Zawiedziona? Sama nie wiem. Dzisiaj są moje urodziny, a nikt mi życzeń nie złożył. Ani babcia, ani dziadek, nawet sam Dawid nic nie wspomniał o urodzinach. Aa no tak przecież nie jestem pępkiem świata, że każdy musi pamiętać o moich urodzinach.
Całą drogę szłam, myśląc o tym.
-Dzień dobry. - powiedziałam.
-Oo dzień dobry, a co ty tutaj Magda tak wcześnie?
-Dziadek mnie wysłał po picie. - odpowiedziałam, biorąc picie z półki.
-2,50 zł.
-Proszę.- dałam pieniądze i po chwili wyszłam.
Przypomniało mi się, że dziś jest ta impreza. Tak no... impreza jest, a ja nawet nie wiem gdzie.
-Dawid, gdzie jest ta impreza dzisiejsza? - spytałam, podchodząc do murku, na którym na mnie czekał.
-U Karli w domu.
-Kto to Karla?
-Inaczej Karolina, ale mówimy na nią Karla. Moja przyjaciółka. Ona mieszka 2 przystanki dalej od naszego osiedla, trzeba dojechać linią 19.
-Spoko. To ja lecę. Dziadek będzie pewnie wkurzony. - przytuliłam go i poszłam.
Szłam jeszcze 5 minut przez park, potem przeszłam przez ulicę i w końcu byłam na swoim osiedlu. Przy placu zabaw, na którym zawsze się bawiłam jak jeszcze tu mieszkałam, a dokładnie przy drzewie, był kotek. Mały kotek. Podeszłam do niego i pogłaskałam. Lubiłam zwierzęta. Postanowiłam wziąć go do domu, nie byłam pewna czy dobrze robię. Wjechałam windą z kotkiem na rękach, pociągnęłam klamkę od drzwi i weszłam. Nie spodziewałam się tego co zobaczyłam.
-Babciu, co robi tutaj ten kotek?- spytałam, patrząc na zwierzę.
-To jest jeden z Twoich prezentów urodzinowych. Wszystkiego najlepszego Madziu !!! - w tym momencie babcia z dziadkiem zaczęli śpiewać ,,Sto lat'', a ja stałam jak patyk z wielkim bananem na twarzy. Był jeszcze jeden problem. Kotek ukryty w kurtce, Ten kotek z podwórka.
-Miauu. Miauu. - odezwało się zwierzę, w chwili gdy babcia z dziadkiem skończyli śpiewać, a ja zdmuchiwać świeczki z tortu.
-Babciu...Dziadku... ja też przyniosłam do domu kotka. Zobaczyłam go przy drzewie takiego samotnego i postanowiłam wziąć.
-Nic się nie stało, będą mieli razem co robić. - szczerze? nie spodziewałam się takiej reakcji.  Byłam zadowolona, strasznie.
-Naprawdę?! KOCHAM WAS!!! - wykrzyknęłam.
-Naprawdę, naprawdę. Chcesz kawałek tortu?
-Jeszcze się pytasz? Oczywiście, że chcę. - odpowiedziałam
Zjedliśmy po kawałku tortu. Poszłam do pokoiku, położyłam się ze swoimi kotkami na łóżku przed telewizorem z telefonem w ręku. Napisałam do Dawida i się pochwaliłam, że mam 2 prześliczne zwierzątka.
*kilka godzin później*
Była 19:30. To chyba czas aby zacząć się przygotowywać na imprezę. Tak jak miałam w planach, założyłam nową koszulę i po długich minutach zastanawiania się co do niej nałożyć- wybrałam nowe rurki. Zrobiłam nieco wyraźniejszy makijaż, nie taki co zwykle. Na oczach moich można było zobaczyć nawet czarne kreski. Pomalowałam usta zwykłą pomadką nawilżającą usta. Podkręciłam włosy. Umyłam zęby. Chyba byłam gotowa. Przypomniało mi się, że jeszcze nie zdecydowałam, w których butach pójdę. Wybrałam baletki, bo wszystkie buty na obcasach zostały w Belgii.
Bardzo się zdziwiłam, bo Dawid był o 20:20.
- Cześć, zbieraj się, bo za 7 minut mamy mpk. - powiedział i cmoknął mnie w policzek.
-No ok, ok. - i już byłam gotowa, pożegnałam się z babcią, bo dziadek był u kolegi i wyszłam z domu.
-A tak po za tym to ślicznie wyglądasz, wiesz?
-Dziękuję, chociaż tak nie uważam ale...- odpowiedziałam.
Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Gdy zapukaliśmy nikt nam nie otworzył, więc chłopak postanowił wejść, na początku była cisza i ciemność, ale potem...