Witajcie po dość długiej przerwie... naprawdę jest nam przykro, ze nie jesteśmy tu regularnie. Mamy nadzieję, że jeszcze ktoś tutaj zagląda 😊 Zostawcie po sobie znak w komentarzu. A my cóż...przyjemnych ferii i miłego czytania!
Gdzie nie zajrzelismy, tam były setki wiadomości na temat naszego występu. Chcielibyśmy dla każdego odpisać, ale mamy świadomość że to sporo zajmie i wymeczy, dlatego odsylalismy jakieś buzki. Było nam bardzo miło, takie uczucie prawdziwego szczęścia. Ciepło w serduszku, uśmiech od ucha do ucha. Naprawdę nie mogliśmy przestać o tym myśleć. Siedzieliśmy tak przed laptopem od godziny, gdy zaburczalo nam w brzuchach.
- Może zrobimy jakieś kanapki?
- No spoko, zglodnialem w sumie trochę.- powiedział chłopak.
Poszliśmy do kuchni. Chleb, masło, wędlina, ser, pomidor- do roboty!
Po 15 minutach z talerzem pełnym kanapek i dwoma kubkami herbaty w ręku usiedlismy na łóżku. Włączyłam telewizor i akurat mówili o jakimś niesamowitym występie. Tak, pewnie już się domyślacie. Mówili o NASZYM WYSTĘPIE. Pomyślałam, ze ten występ był naprawdę dobry. Osiągnęliśmy, to czego pragnelismy. To, na czym zależało cholernie Dawidowi.
- Kwiat, a kiedy jakiś nowy cover nagrasz?
- Myślisz, ze oni wogle chcą coś nowego?
- No przecież komentarze na to właśnie wskazują, gluptasie.
- No dobra, pomyślę.
- Nie pamiętam czy ci mowilam, ale jutro przyjezdza moja mama...
- To świetnie!
- No nie wiem... zobacz, tyle razy ją prosilam, żeby ze mną przyjechała tutaj, a ona nic. Tłumaczyła się, ze szef nie da jej wolnego. To co niby teraz się stało? Boję się, ze jest coś nie tak.
- Oj tam, nie myśl o najgorszym. Zobaczysz, ze bedzie dobrze.
- Zobaczymy...
Przed 21 Dawid poszedł do domu, a ja wzięłam prysznic i się przebralam. Byłam zmeczona, więc od razu wskoczylam pod kołdrę. Oglądałam jakiś film, ale nie dałam rady się skupić. Wzięłam pamietnik i pomimo tego zmęczenia miałam ochotę napisać coś o przyjeździe mamy.
Nie pamiętam do końca jak zasnelam, ale byłam wyspana. Babcia czekała już na mnie ze śniadaniem. Zjadłam i poszłam się ogarniać, bo wiedziałam, ze nie długo powinna być mama. Bałam się tego spotkania. Postanowiłam po jedzeniu pójść do Dawida żeby poprawić sobie humor.
- Siema młoda.- otworzył mi drzwi.
- Hej, hej. Przyszłam do ciebie z nadzieją, że mnie uspokoisz, hehe. Bardzo boję się przyjazdu mamy...
- Wchodź, przecież nie będziemy stać w drzwiach.
Weszłam do jego pokoju i usiedliśmy na łóżku. Nie miał ani bałaganu, ani idealnego porządku.
- No więc... czym się martwisz?
- Tak jak mówiłam, przeczuwam, że coś jest nie tak. Ze coś się stalo, przecież jak prosiłam żeby ze mną przyjechała to szef nie chciał jej dac tego cholernego urlopu.
- Spokojnie, nie myśl o najgorszym. Zobaczysz co będzie, jak mama przyjedzie. Bądź dobrej myśli, Magda. Pamiętaj, jakby coś było nie tak, to pisz czy dzwoń, albo przyjdź do mnie. Ok?
- Dziekuje.
Wyszłam po jakichś 10 minutach. Przeszłam przez park, ulubiony park Dawida. Uspokoilam myśli i było mi lepiej.
Wjechalam winda na piętro. Jakiś podniesiony ton, urywki płaczu... Kto to?
Otworzylam cicho drzwi i jak się okazało przyjechała już mama. To ona rozpaczala... Ale jak tylko mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i przywitała.
- Co się stalo?- zapytałam.
- A co miało się stać?- uśmiechnęła się babcia.
- Jak tam u ciebie lepiej opowiadaj. - powiedziała spokojnie mama.
- Czy wy naprawdę myślicie, ze jestem mała? Że nic nie rozumiem?! Ze nie widzę, że coś się dzieje? Czemu mi nic nie mówicie?!- nie moglam się powstrzymać, a w oczach miałam łzy.
Mama natychmiast wybiegla, a gdy chciałam biec że nią, babcia mnie zatrzymała i powiedziała, żeby mama pobyla trochę sama.
Zamknęłam się w pokoju i trzymałam w ręku telefon. Czy miałam ochote teraz opowiedzieć o tym dla Dawida? Czy chcialam? Jedno było pewne. Chciałem usłyszeć jego ciepły głos, który dobrze na mnie dzialal.
- Dawid?- wykrztusilam cichym głosem.
- Coś się stalo?- natychmiast spytał.
- Mama... jak przyszłam to ona już była...
- I jak? Dowiedzialas się czegoś? Czemu jesteś smutna?
- Jak weszłam do domu to płakała... i krzyczala. Kiedy spytalam co się dzieje, wybiegla z domu. Dawid, coś złego się dzieje, czuję to.
- Chcesz przyjść?
- Nie, chyba nie mam ochoty wychodzić. Jestem rozmazana i wiesz... Po prostu nie dam rady. Ale za to, ty możesz przyjść.
I po chwili chłopak już pukal do drzwi. Wiedziałam, ze mogę na niego liczyć.
Łzy same spłynęły po policzkach na jego widok.
- Madzia no już...Nie płacz.- przytulił mnie.
- Po prostu mam dość tego, ze nic mi nie mówią. Nic.
- Musisz na spokojnie porozmawiać z mamą, może wyjdź z nią na spacer dziś wieczorem. Może coś ci powie.
- Może i tak, jak nie- porozmawiam z babcią. A potem z dziadkiem.
Zrobiliśmy sobie ciepłą herbatę, lezelismy i oglądaliśmy jakiś film. Nie wiem nawet jaki bo byłam zamyslona i nie moglam się skupić.
Około 14:00 Dawid wrócił do siebie. Byłam w nieco lepszym humorze. Mama już też była w domu, ale nie chcialam z nią rozmawiać.
- Madzia, chodź tu do nas.-zawołała babcia.
- Posłuchaj, nie chcialam, żebyś się dowiedziała tego, żebyś sie martwila, dlatego nic ci nie mowilam.- zaczęła mama.
- Mama straciła pracę. Temu tutaj mogła przyjechać.- dokonczyla babcia.
- Jak to? Dlaczego?
- Zapytałam szefa jeszcze raz czy mogę urlop. Powiedział, ze ma już dość i mnie zwalnia. Ze praca to praca. I żadnych urlopów.
- Przecież mówił, ze jesteś najlepsza pracownica!
- Mówił... I pewnie liczył na to, ze będę go prosić o szanse. Ale ja nie mam zamiaru pracować dla takiego bydlaka.
- Prawidłowo... Ale co teraz będzie? Jak sobie poradzimy? Przecież wiadome, ze pensja taty nam nie starczy.
- Zobaczymy, narazie tato będzie zarabiał, a ja poszukam jakiejs pracy tutaj. Możliwe, ze zostaniemy tu na stałe, ale nic nie jest do końca wiadome.
- No to zobaczymy, jakoś to będzie...
Ulzylo mi, ze dowiedziałam się o co chodzi. Przestraszylam się też na początku, ze mama nie ma pracy... Ale trzeba żyć dalej. Mam nadzieję, ze niedługo coś znajdzie.
Dla relaksu, umowilam się z Dawidem do kina.