czwartek, 13 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 23, ,,UDAŁO SIĘ"

Może ten rozdział jest nieco dłuższy?
Sami zobaczcie!
Miłego dnia i czytania :-)

Jest niedziela. Niedziela. Tak, ten ważny dzień. I występ, na którym mega zależało dla Dawida. Szczerze? Bałam się, że pomylę tekst, zaśpiewam nie do rytmu lub zrobię coś, czym zawiodę chłopaka. Dlatego postanowiłam dać z siebie wszystko i zaśpiewać jak najlepiej potrafię. Wstałam z łóżka i pierwsze co zawsze robię to poszłam do toalety. Po tym, weszłam do łazienki i przemyłam twarz. Następnie ze swojej szafy wyjęłam odpowiednie ubrania, a potem zrobiłam nieco większy makijaż bo wiadomo w galerii będzie mnóstwo ludzi, przy których trzeba jakoś wyglądać. Chociaż źle się czuję z myślą, że będę stała na scenie, na którą każdy będzie miał skierowany wzrok, ale dla takiego przyjaciela jak Kwiat warto się poświęcić.
Cała impreza zaczyna się o 11:00.
Gotową poszłam do kuchni na śniadanie. Usiadłam koło stołu i jadłam kanapki, rozmawiając trochę z babcią.
Siedząc potem na łóżku, pisałam z Dawidem.
<Dawid>
Dawid: Hej, stresujesz się?
Ja: Siemka, pewnie, ze tak. A Ty?
Dawid: Baardzo. Chcę mieć to już za sobą.
Ja: Spokojnie, będzie dobrze.
I tak pisaliśmy, wspierając siebie.
Nadeszła 10:30. Godzina, na która byliśmy umówieni. Chłopak czekał już na mnie pod klatką:
- Cześć!- podszedł do mnie i przytulił.
- Hejka.
- Już zadzwoniłem po taksówkę, zaraz powinna być.
- Ok. A co z chłopakami? Sami dojadą?
- Tak.

Wysiedliśmy pod galerią. Wydaje mi się, ze w naszych oczach było widać strach przed występem. W końcu nie wiedzieliśmy jakich ludzi tam zastaniemy.
Kiedy weszliśmy do środka, kilkadziesiąt osób już siedziało na widowni. Nadal mialan wahania, co do mojego występu, ale nie mogłam się poddać. Nie mogłam.
Nie wiem, czy wspominałam o tym, ze na naszym występie będą moi dziadkowie i Dawida rodzice, co powoduje jeszcze większą tremę.
Od razu zajęli się nami organizatorzy imprezy. Zaprowadzili nas do szatni.
Między korytarzami biegało mnóstwo postaci, których nigdy na oczy nie widziałam.
Nadszedł ten moment, który był punktem dla nas kulminacyjnym.
- A teraz proszę państwa...zespół Two of Us w składzie z Dawidem, Magdą, Michałem i Marcinem! Przywitajmy ich wielkimi brawami!
Podczas klaskania, nasz zespół wszedł na scenę. Gdy tylko zobaczyłam ten tłum przede mną, zatkało mnie.
I nagle usłyszałam muzykę.
,,Fuck, przecież ja pierwsza zaczynam"- myślałam.

,,All along it was a fever
A cold sweat hot-headed believer
I threw my hands in the air I said show me something
He said, if you dare come a little closer"
(Piosenka nazywa się ,,Stay" Rihanny. Nie mogę podać linku, bo jestem na telefonie)
Nawet nie wiem kiedy, ale zaczęłam śpiewać, a mój wzrok skierowany na Dawida- dodawał mi pewności siebie.
Starałam się patrzeć w jedno miejsce- ścianę.
Po zakończeniu swojego kawałka, trzymałam kciuki za chłopaka.
Co prawda, ludzie występujący przed nami, przyznam szczerze, nie byli zbyt utalentowani.
Straciłam poczucie czasu i nim się ocknęłam, piosenka była skończona, a publiczności nagrodziła nas wielkimi brawami i krzykami.
Po krótkiej, pozytywnej ocenie jurorów, zaszlismy ze sceny i przytuliliśmy się do siebie. Jednym słowem, ten występ nam się udał, byliśmy z siebie zadowoleni.
Nawet Dawid mnie pochwalił, choć wiem, ze on był ode mnie lepszy, ale cóż.
Zza sceny słuchaliśmy czy też obserwowaliśmy innych.
Po wszystkich uczestnikach jury się naradzało, kto ma odpaść, a następnie organizator ogłosił efekty.
PRZESZLIŚMY!
JESTEŚMY W KOLEJNYM ETAPIE!
UDAŁO SIE!
Niesamowita duma z naszego zespołu, wielkie emocje, furora...
Dawid skakał z radości, widziałam jaki był szczęśliwy.
Po jeszcze kilku przemówieniach i tak dalej, wybraliśmy się z zespołem do restauracji na obiad, a wieczorem byliśmy umówieni na imprezę do Marcina, na której będzie cały Aloha Team.
Rodzice Dawida wraz z moim dziadkami cieszyli się naszym szczęściem.

Jakoś specjalnie nie chciało mi się jeść, a to chyba dlatego, ze byłam mega podekscytowana. Dawid szamał ile się dało, haha.

Około godziny 16:00 znalazłam się w domu. Oczywiście babcia z dziadkiem nam gratulowali i chwalili.
Po tym występie, chciałam trochę odpocząć, ze względu na to, ze czeka mnie jeszcze impreza.
Okazało się, ze leżąc na łóżku, zasnęłam, a obudziłam się po godzinie.
Z Dawidem byłam umowiona o 20:00, jako, ze na 20:30 mieliśmy być u Marcina. Mialam jeszcze półtorej godziny.
Postanowiłam zadzwonić do mamy i opowiedzieć jej o naszym małym i jednocześnie wielkim sukcesie, o którym nie wiedziała.
- Cześć mamo, co słychać?
- Cześć, cześć. Wszystko dobrze, tato w pracy, a ja odpoczywam, bo jest tak gorąco, ze nie da się wytrzymać. A co u ciebie?
- Bardzo dobrze! Nie mówiłam ci nic wcześniej o tym, bo myślałam, ze nam się nie uda. Dzisiaj wystepowalam razem z Dawidem na imprezie zwanej "Askana Łowi Talenty". Śpiewaliśmy "Stay" i przeszliśmy do kolejnego etapu!
- O jezuniu, naprawdę? Bardzo się cieszę, jestem z was dumna. No i serdecznie gratuluję! Będę trzymała kciuki za kolejny etap, a jak przyjadę to jakoś to uczcimy!- mówiła zadowolona.
- A dziękuję, raczej dziękujemy. Oczywiście, że uczcimy. Dzisiaj idę na imprezę do Marcina właśnie z tej okazji.
- Super, baw się dobrze kochanie!
Zwykle jak rozmawiam z mamą to rozmowa zajmuje nam około 30 minut. Tym razem też tak było.
Mniej więcej 20 minut bawiłam się z kotami, ale gdy spojrzałam na zegarek zauważyłam, ze już powinnam się szykować. Bo przecież nie wypada się spóźnić...
Tak więc nie wytrzymałam i wszamałam jedną kanapkę z szynką i poszłam do łazienki. Tam podkręciłam końcówki włosów, przytuszowałam jeszcze rzęsy, a usta pomaluję jak będę wychodzić.
Ostatni raz zajrzałam do telefonu, na którym miałam 99+ powiadomień. Jako, że miałam mało czasu to nie przeczytałam wszystkich, ale te, na które patrzyłam, odnosiły się do dzisiejszego występu.
Była 19:50, pomyślałam, że już będę wychodzic.
Myślałam, że tym razem, w końcu ja będę czekała na Dawida, ale się myliłam. On już był.

wtorek, 11 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 22, ,,Wielka ulga"

Może nie długi ale jest. Pozdrawiamy!
Wraz z Dawidem postanowiliśmy nie zwlekać i czym prędzej pojechać do państwa Wysockich. Nie byliśmy pewni czy Ida podała nam dobry adres, ale warto było sprawdzić. Po przejechaniu dobrego kawału drogi, stanęliśmy przed domem rodzinnym. Był koloru jasno żółtego, miał wielkie okna, a w nich piękne zasłony. Obok domu stał wielki, dmuchany basen. Nie daleko niego znajdował się ogród, w którym rosły warzywa. Przy ogrodzeniu rosły kolorowe kwiaty. Dom wydawał się być bogatych ludzi.
- Łaaał. Nie sądziłem, że dla jej rodziców tak się powodzi.- zachwycał się Dawid.
- Też mnie to zdziwiło. Dobra, nie stójmy tak jak kołki, tylko dzwoń.
Ktoś otworzył nam furtkę.
- Dzień dobry!- powiedział chłopak.
- Oo Dawid, witaj. Dawno cię nie widziałem... A to kto? Twoja nowa dziewczyna?- mówił ojciec Idy.
- Nie, Magda to tato Idy, proszę pana to Magda, moja przyjaciołka.- przywitaliśmy się.
- Ah, przepraszam. To...w jakiej sprawie przychodzicie?
- W sprawie pana córki..
- Idy???- widać było, że się zdzwił. - Dawno jej nie widziałem.
W między czasie zaprosił nas do domu. Usiedliśmy na skórzanej kanapie i zaczęliśmy tłumaczyć.
Chodzi o to, że od kąd pana córka Ida, zobaczyła, że przyjaźnię się z Magdą-w tym momencie Dawid spojrzał na mnie- jest chyba zazdrosna. Po za tym podejrzewamy, że ma problemy.
- Z jakich powodów tak uważacie?
- Zaczęło się od tego, że Madzia dostawała dziwne wiadomości, niektóre z pogróżkami, że jeżeli nie przestanie się ze mną spotykać, to Ida porozmawia z nią inaczej. Natomiast któregoś wieczoru pana córka czekała na nią pod klatką. Na szczęście nic jej nie zrobiła.
Ojciec Idy z ciekawością słuchał opowiadań Dawida, a chłopak ciągnął dalej:
- Pewnego razu poszedłem do niej żeby to wytłumaczyć, a podczas tej rozmowy, ona rzuciła się na mnie i chciała całować, na co, ja ją odepchnąłem. Zaczęła wykrzykiwać wspomnienia z naszego związku z pytaniem, czy to pamiętam. Nie poznawałem jej zupełnie, po prostu nie mogłem uwierzyć, że kiedyś była mi taka bliska. Nie wytrzymałem i odeszłem po kilku minutach spotkania. Ale ona nadal nie zrozumiała i wciąż wypisywała do Magdy, dlatego jeszcze raz do niej poszedłem, tym razem wszedłem do domu. W środku był wielki zaduch i bałagan. Ale moją uwagę przykuły wielkie ilości tabletek, a jak się potem okazało, były to narkotyki. Nie wiedziałem co robić, dlatego wziąłem Magdę i przyjechaliśmy tutaj.
Na twarzy pana Wysockiego pojawiło się zmartwienie, smutek, złość, zdziwienie. Jego twarz pokazywała wiele emocji.
- Nie wierzę...To nie może być prawda...Przecież jak do niej dzwoniłem, mówiła, że świetnie sobie radzi.- powiedział.
- Też byłem bardzo zdziwiony...- odezwał się Dawid.
- Muszę do niej jechać. Muszę. Podwieźć was?
Dawid spojrzał na mnie porozumiewawczo.
- Nie dziękujemy.
I po chwili odetchnęliśmy z nadzieją, że w końcu ktoś zajmie się Idą.
Zadowoleni z siebie po drodze zaszlismy do KFC. Po jedzeniu nie wiedzieliśmy co robić, dlatego udaliśmy się do parku. Tam pospiewalismy różne kawałki. Mniej więcej po godzinie rozeszlismy się w swoją stronę.
Pamiętałem, ze jestem umowiona z Panią Jadzia temu już o 17 byłam przygotowana do wyjścia.
Idąc do sadu, rozmyslalam o  jutrzejszym występie... Miałam wątpliwości co do tego czy może lepiej zrezygnować z tego, ale przecież nie mogłam zrobić tego dla Dawida. Wiem, ze bym go zawiodła.