środa, 3 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 15, ,,Zdecydowanie za szybko"

Okazało się, że babcia nie może do końca poruszać ręką, więc lekarze zrobili prześwietlenie, które wykazało pękniętą małą kosteczkę. Pracujący w szpitalu powiedzieli, że się tym zajmą, ale dziś członek mojej rodziny nie pójdzie do domu.
Tak więc posiedziałam z dziadkiem trochę na oddziale i po chwili pojechaliśmy z powrotem. Wracaliśmy taryfą i akurat przy słupie ogłoszeń obok galerii, stanęliśmy w korku. Zaczęłam się przyglądać różnym karteczkom wiszącym na nim, a szczególną moją uwagę zwrócił mega duży i mega kolorowy plakat z napisem "Askana Łowi Talenty". Od razu skojarzyłam sobie ten tekst, bo przecież już się z tym spotkałam, ale kompletnie o tym zapomniałam. Musiałam koniecznie przypomnieć o tym dla Dawida.
Nie mogłam dłużej czekać dlatego wzięłam telefon i napisałam do niego sms'a.
<DAWID>
Ja: Siema, jestem przy galerii, zobaczyłam ogłoszenie o Askanie, pamiętasz? To już za tydzień.
Dawid: Hej, hej. Dzięki, że mi przypomniałaś. :-) Będziesz mogła dzisiaj do mnie wpaść?
Ja: Hm... Nie zbyt. Jutro przecież wyjeżdżam... Nie będę z tobą na Askanie, przepraszam.
Dawid: Co?! Jesteś tu nie całe 2 tygodnie...przynajmniej tak się zdaje. Nie może być tak, sam sobie nie poradzę. Cos wymyślę. A jak babcia?
Ja: Lekarze wykryli, że coś jest z ręką, jutro wyjdzie prawdopodobnie.
I nagle wszystko do mnie dotarło... Wyjazd, czyli coś czego pragnęłam w pierwszych dniach mego pobytu, a teraz coś czego nienawidzę. Tak szybko zleciało... Nie chcę się rostawać z Dawidem, tylko nie to, proszę. Muszę jednak się z tym pogodzić, nie ma innej opcji.
Dawid: Będzie dobrze, nie martw się.
Ja: Mam nadzieję. Jadę właśnie do domu i będę się pakować. Do potem, mam nadzieję, że do potem.
Dawid: Trzymaj się mała.
Naprawdę nie chce wyjeżdżać. Nie sądziłam, że mi się tu spodoba, serio.
Zadzwoniłam do mamy... I tak, przyznam się, że płakałam, a nawet teraz jeszcze łzy spływają mi po policzkach. Rozmawiałam z mamą o tym, jak bardzo nie chcę wyjeżdżać, jak bardzo chcę zostać. Wydaje mi się, że zrozumiała. Powiedziała, że oddzwoni wieczorem. Po chwili zadzwonił telefon stacjonarny dziadka. Po odebraniu, kazał mi pospiesznie iść do łazienki i wymyć twarz z łez. Wtedy zrozumiałam, że to było po to, abym nie słyszała rozmowy. A że nie jestem hamska, to nie próbowałam podsłuchiwać. W końcu dorośli mają swoje sprawy, nie?
Pakowałam się kilka godzin, szło mi tak wolno, a tak się zmęczyłam. Tylko nie wiem czym: pakowaniem czy płaczem? A może tym i tym?
Do końca jeszcze gotowa nie jestem w każdym razie.
Postanowiłam wyjść sama na spacer, pobyć troszeczkę sama, pomyśleć, a szczególnie pożegnać się z Gorzowem, z miastem, którego nie chcę opuszczać.
Po bezcelowym chodzeniu poszłam pod blok Dawida. Sama nie wiedziałam do końca po co, ale usiadłam na schodkach klatki i wspominałam. Wspominałam wszystko, dosłownie.
I pomyślałam o Idzie. W końcu zrobię jej dobrze i się odczepię od Kwiata, dokładnie tak, jak ona by chciała.
Nagle zapaliło się światło w klatce. Ktoś wychodził z domu. Był to Dawid, nie chciałam żeby mnie zauważył, ale niestety.




1 komentarz: