wtorek, 5 lipca 2016

Krótka informacja

Hejka, zawaliłyśmy aktywność w dodawaniu rozdziałów, dlatego liczba czytających tego bloga zdecydowanie spadła. Nie widzimy sensu w dalszym prowadzeniu tego opowiadania. Miło było czytać wasze komentarze, dziękujemy, ze tu zagladaliscie.
Jeśli macie chwilkę, możecie zajrzeć na nowego bloga jednej z nas, który dopiero co został założony. Pierwszy post wszystko przekazuje. http://itsmyfantasylifebitch.blogspot.com/?m=1
Serdecznie zapraszam i mam nadzieję, ze wam się tam spodoba! Przyjemnych wakacji, pełnych wypoczynku. Trzymajcie się!

środa, 3 lutego 2016

RODZIAL 25, ,,Mama, szef i problemy"

Witajcie po dość długiej przerwie... naprawdę jest nam przykro, ze nie jesteśmy tu regularnie. Mamy nadzieję, że jeszcze ktoś tutaj zagląda 😊 Zostawcie po sobie znak w komentarzu. A my cóż...przyjemnych ferii i miłego czytania!

Gdzie nie zajrzelismy, tam były setki wiadomości na temat naszego występu. Chcielibyśmy dla każdego odpisać, ale mamy świadomość że to sporo zajmie i wymeczy, dlatego odsylalismy jakieś buzki. Było nam bardzo miło, takie uczucie prawdziwego szczęścia. Ciepło w serduszku, uśmiech od ucha do ucha. Naprawdę nie mogliśmy przestać o tym myśleć. Siedzieliśmy tak przed laptopem od godziny, gdy zaburczalo nam w brzuchach.
- Może zrobimy jakieś kanapki?
- No spoko, zglodnialem w sumie trochę.- powiedział chłopak.
Poszliśmy do kuchni. Chleb, masło, wędlina, ser, pomidor- do roboty!
Po 15 minutach z talerzem pełnym kanapek i dwoma kubkami herbaty w ręku usiedlismy na łóżku. Włączyłam telewizor i akurat mówili o jakimś niesamowitym występie. Tak, pewnie już się domyślacie. Mówili o NASZYM WYSTĘPIE. Pomyślałam, ze ten występ był naprawdę dobry. Osiągnęliśmy, to czego pragnelismy. To, na czym zależało cholernie Dawidowi.
- Kwiat, a kiedy jakiś nowy cover nagrasz?
- Myślisz, ze oni wogle chcą coś nowego?
- No przecież komentarze na to właśnie wskazują, gluptasie.
- No dobra, pomyślę.
- Nie pamiętam czy ci mowilam, ale jutro przyjezdza moja mama...
- To świetnie!
- No nie wiem... zobacz, tyle razy ją prosilam, żeby ze mną przyjechała tutaj, a ona nic. Tłumaczyła się, ze szef nie da jej wolnego. To co niby teraz się stało? Boję się, ze jest coś nie tak.
- Oj tam, nie myśl o najgorszym. Zobaczysz, ze bedzie dobrze.
- Zobaczymy...
Przed 21 Dawid poszedł do domu, a ja wzięłam prysznic i się przebralam. Byłam zmeczona, więc od razu wskoczylam pod kołdrę. Oglądałam jakiś film, ale nie dałam rady się skupić. Wzięłam pamietnik i pomimo tego zmęczenia miałam ochotę napisać coś o przyjeździe mamy.

Nie pamiętam do końca jak zasnelam, ale byłam wyspana. Babcia czekała już na mnie ze śniadaniem. Zjadłam i poszłam się ogarniać, bo wiedziałam, ze nie długo powinna być mama. Bałam się tego spotkania. Postanowiłam po jedzeniu pójść do Dawida żeby poprawić sobie humor.
- Siema młoda.- otworzył mi drzwi.
- Hej, hej. Przyszłam do ciebie z nadzieją, że mnie uspokoisz, hehe. Bardzo boję się przyjazdu mamy...
- Wchodź, przecież nie będziemy stać w drzwiach.
Weszłam do jego pokoju i usiedliśmy na łóżku. Nie miał ani bałaganu, ani idealnego porządku.
- No więc... czym się martwisz?
- Tak jak mówiłam, przeczuwam, że coś jest nie tak. Ze coś się stalo, przecież jak prosiłam żeby ze mną przyjechała to szef nie chciał jej dac tego cholernego urlopu.
- Spokojnie, nie myśl o najgorszym. Zobaczysz co będzie, jak mama przyjedzie. Bądź dobrej myśli, Magda. Pamiętaj, jakby coś było nie tak, to pisz czy dzwoń, albo przyjdź do mnie. Ok?
- Dziekuje.
Wyszłam po jakichś 10 minutach. Przeszłam przez park, ulubiony park Dawida. Uspokoilam myśli i było mi lepiej.
Wjechalam winda na piętro. Jakiś podniesiony ton, urywki płaczu... Kto to?
Otworzylam cicho drzwi i jak się okazało przyjechała już mama. To ona rozpaczala... Ale jak tylko mnie zobaczyła, uśmiechnęła się i przywitała.
- Co się stalo?- zapytałam.
- A co miało się stać?- uśmiechnęła się babcia.
- Jak tam u ciebie lepiej opowiadaj. - powiedziała spokojnie mama.
- Czy wy naprawdę myślicie, ze jestem mała? Że nic nie rozumiem?! Ze nie widzę, że coś się dzieje? Czemu mi nic nie mówicie?!- nie moglam się powstrzymać, a w oczach miałam łzy.
Mama natychmiast wybiegla, a gdy chciałam biec że nią, babcia mnie zatrzymała i powiedziała, żeby mama pobyla trochę sama.
Zamknęłam się w pokoju i trzymałam w ręku telefon. Czy miałam ochote teraz opowiedzieć o tym dla Dawida? Czy chcialam? Jedno było pewne. Chciałem usłyszeć jego ciepły głos, który dobrze na mnie dzialal.
- Dawid?- wykrztusilam cichym głosem.
- Coś się stalo?- natychmiast spytał.
- Mama... jak przyszłam to ona już była...
- I jak? Dowiedzialas się czegoś? Czemu jesteś smutna?
- Jak weszłam do domu to płakała... i krzyczala. Kiedy spytalam co się dzieje, wybiegla z domu. Dawid, coś złego się dzieje, czuję to.
- Chcesz przyjść?
- Nie, chyba nie mam ochoty wychodzić. Jestem rozmazana i wiesz... Po prostu nie dam rady. Ale za to, ty możesz przyjść.
I po chwili chłopak już pukal do drzwi. Wiedziałam, ze mogę na niego liczyć.
Łzy same spłynęły po policzkach na jego widok.
- Madzia no już...Nie płacz.- przytulił mnie.
- Po prostu mam dość tego, ze nic mi nie mówią. Nic.
- Musisz na spokojnie porozmawiać z mamą, może wyjdź z nią na spacer dziś wieczorem. Może coś ci powie.
- Może i tak, jak nie- porozmawiam z babcią. A potem z dziadkiem.
Zrobiliśmy sobie ciepłą herbatę, lezelismy i oglądaliśmy jakiś film. Nie wiem nawet jaki bo byłam zamyslona i nie moglam się skupić.
Około 14:00 Dawid wrócił do siebie. Byłam w nieco lepszym humorze. Mama już też była w domu, ale nie chcialam z nią rozmawiać.
- Madzia, chodź tu do nas.-zawołała babcia.
- Posłuchaj, nie chcialam, żebyś się dowiedziała tego, żebyś sie martwila, dlatego nic ci nie mowilam.- zaczęła mama.
- Mama straciła pracę. Temu tutaj mogła przyjechać.- dokonczyla babcia.
- Jak to? Dlaczego?
- Zapytałam szefa jeszcze raz czy mogę urlop. Powiedział, ze ma już dość i mnie zwalnia. Ze praca to praca. I żadnych urlopów.
- Przecież mówił, ze jesteś najlepsza pracownica!
- Mówił... I pewnie liczył na to, ze będę go prosić o szanse. Ale ja nie mam zamiaru pracować dla takiego bydlaka.
- Prawidłowo... Ale co teraz będzie? Jak sobie poradzimy? Przecież wiadome, ze pensja taty nam nie starczy.
- Zobaczymy, narazie tato będzie zarabiał, a ja poszukam jakiejs pracy tutaj. Możliwe, ze zostaniemy tu na stałe, ale nic nie jest do końca wiadome.
- No to zobaczymy, jakoś to będzie...
Ulzylo mi, ze dowiedziałam się o co chodzi. Przestraszylam się też na początku, ze mama nie ma pracy... Ale trzeba żyć dalej. Mam nadzieję, ze niedługo coś znajdzie.
Dla relaksu, umowilam się z Dawidem do kina.





wtorek, 15 września 2015

ROZDZIAŁ 24, ,,Impreza zaliczona"

Przywitaliśmy się przytulasem jak zawsze.
- Pięknie wyglądasz.- powiedział Dawid, a mnie zatkało.
- Ekhm, dzięki.
- Nie pamiętam czy mówiłem, ale jestem z ciebie mega dumny.
- Co ty gadasz? Może i dobrze wypadłam, ale ty i tak byłeś najlepszy.
- Nie wiesz co mówisz...
I tak gadaliśmy na setki tematów.

Dom Marcina był mega duży, nie wiedziałam ile ma pokoi i zakamarków czy też tajemnic i chyba to najbardziej mnie denerwowało czy też podekscytowało.
Przed domem znajdował się wielki ogród kolorowych kwiatów i krzewów oraz jeden, długi chodnik prowadzący do pięknych, brązowych drzwi domu.
Gdy weszłam, moją uwagę zwróciły portrety- były dość duże, ale ciekawie wykonane. Po przeciwnej stronie byla   jakaś szafka, a na przeciwko schody ciągnące na górę. Szczerze? Chciałam obejrzeć każdy pokój tego domu, ale wiedziałam, ze jestem w gościach i tak nie wypada.
Marcin serdecznie i z uśmiechem na twarzy nas przywitał, a my wreczylismy czekoladę i jeszcze jakieś drobiazgi.
W salonie na czerwonej, skórzanej kanapie siedział chyba cały Aloha Team, więc się z nimi przywitałam.

*1,5 godz pozniej*
Dawid po kilku drinkach zaczął zachowywać się nie zbyt swojo, zresztą tak jak inni- niektórzy śpiewali i poruszali się na stołach, inni palili papierosy na balkonie, a jeszcze inni zasynali na łóżkach.
Jako, ze ja nie lubię dużo pić, to nawet teraz przy takiej okazji tego nie robiłam i jako jedyna ze wszystkich byłam trzeźwa.
Siedząc przy stole, obserwowałam Dawida, któremu chyba już mocniej odbijało i zaczął łapać którąś dziewczynę za pośladki. Nie zbyt miło się wtedy czułam, ale nie miałam powodów być na niego zła skoro nie jest moją własnością czy moim chłopakiem. Jest moim przyjacielem. TAK, PRZYJACIELEM.
Nie miałam ochoty patrzeć na to, jak nastolatek zabawia się z innymi laskami, bo chyba odczuwałam zazdrość, dlatego wyszłam z pomieszczenia szybkim krokiem.
Nie zauważyłam kiedy, a Dawid był tuż za mną i mnie obejmował, pytając co mi jest.
- Nic.- odpowiedziałam obojętnie.
- Przecież widzę...
- Mówię, ze nic to nic. Nie zrozumiałeś?- poczułam, ze za mocno mnie poniosło.
- Zazdrosna jesteś czy mi się wydaje?
Przemilczałam to, bo nie wiedziałam czy powiedzieć prawdę czy skłamać.
- Naprawdę?- tutaj popatrzył na mnie i bawił się moimi włosami.- Przepraszam, nie wiedziałem.
- Nie twoja wina. Mój problem, ze traktuję cię jak swoją własność.- odwróciłam twarz w inną stronę.
- Ej, nie mów tak. To normalne, ze zależy Ci na drugiej osobie, jeżeli w naszym przypadku tak jest.- niby był po kilku kieliszkach, ale dobrze gadał...
- Hm, chyba traktuje cię tak bo myślę, ze cię stracę, a nie mam tu nikogo bliższego nu ciebie.
- Pewnie tak, ale ja będę przy tobie mimo wszystko, pamiętaj mała. A teraz już nie smutaj, bo mamy powody do radości przecież, zapomniałaś?
- No w sumie... idźmy się bawić!

Zabawa trwała do samego rana.
Wszyscy, którzy znaleźliśmy na ten imprezie nocowali tutaj, bo nie byli w stanie wrócić do domu. Różnie spaliśmy... Ja z Dawidem na łóżku w jakiejś jasnej sypialni, chociaż trudno mi było go tam zaprowadzić, bo ledwo trzymał się na nogach. Marcin sam na kanapie w salonie, tak, na tej czerwonej. Jakiś koleś na stole kuchennym, nie mam pojęcia czy było mu tam wygodnie, ale cóż... jego sprawa, haha. Karla z Sara i jeszcze jakąś dziewczyną e drugiej sypialni, a reszta nie wiem gdzie, bo nie sprawdzałam.
Kiedy wstałam, budzik wskazywał 9:54 i jak się okazało byłam pierwszą, która się obudziła. Poszłam na początku do toalety, związałam włosy żeby było mi wygodniej i poszłam do kuchni. Lodówka była pusta, ale nazbierałam składniki na naleśniki. Miałam nadzieję, ze każdemu będzie pasowało.
Już nakładałam jedzenie na talerze, gdy usłyszałam odgłosy kroków w moja stronę.
- A co moja księżniczka tak wcześnie tutaj robi?- zapytał Dawid, podchodząc od tyłu i szepcząc do ucha.
- O proszę, jakie golabeczki.- zgrywała się Sara.
- Weź przestań.- odpowiedziałam jej. - Zrobiłam nalesniki, chcecie?
- No pewnie.- odpowiedzieli jednocześnie chłopak z dziewczyną.
I tak po kolei schodzili się inni, narzekając, ze źle się czują.
Tylko ja pamietalam wszystko z wczorajszego dnia.
Prawie kazdy pytał, czy nie zrobił wczoraj nic głupiego czy też kompromitującego, co było tego dowodem.
Była już 11, moim zdaniem czas, żeby wracać do domu, bo co za dużo to nie zdrowo.
Zaczęłam szukać swojej torebki i telefonu, podczas gdy Dawid brał prysznic, żeby normalnie wyglądać, bo wczoraj nie źle zabalował.
Po 20 minutach wyszedł cały pachnący i świeży. Wyglądał jak nowonarodzony, haha. Ale na pewno wydawał się bardziej przystojny niż kilkanaście minut wcześniej.
Pożegnaliśmy wszystkich i zadzwonilismy po taryfę, bo Dawid nie miał ochoty siedzieć i dusic się między ludźmi w mpk czy tramwaju.
Samochód wysadzil nas pod moją klatkę, gdzie przytuliliśmy się na pożegnanie i Dawid poszedł do domu, a ja na górę.
Weszłam do domu i od razu zobaczyłam miauczace do mnie koty.
- Oo, Magda, wybawilas się tam?- zapytała babcia.
- Tak, świetnie było.
- A wyspałaś się czy nie zdazylas?- powiedziała, śmiejąc się.
- Spałam trochę, ale przyznam, ze bym się jeszcze przespala.
- A głodna nie jesteś? Pierogi zrobiłam, może zjesz?
- No dobrze, zaraz sobie nałożenia, tylko umyję ręce.
Zjadłam chyba 6 pierogów, mimo, ze u Marcina już jadłam śniadanie.
Przebrałam się w domowe ubranie i poszlam do swojego pokoju.
Nie miałam siły nawet pisać w pamiętniku, temu jak tylko się położyłam to zamknęłam oczy, a po kilku minutach już spałam.
Była 14 jak zadzwonił telefon, który oczywiście wyrwał mnie ze słodkiego snu. Cholera, czemu jak coś mi się śni i to jeszcze coś pięknego, to muszą mnie budzić?
- Haloo..- wykrztusiłam zachrypnietym głosem.
- Cześć coreczko, nie przeszkadzam?
- Hej, wczoraj byłam na imprezie i byłam zmęczona temu teraz spałam, ale tyle snu mi wystarczy, haha. Co u ciebie?
- Mam niespodziankę! Przyjeżdżam już jutro!
- Co? Ale jak to? Tak wcześnie?
- Tak to! Nie cieszysz się?
I tutaj nie byłam pewna mojej radości, ale mimo to odpowiedziałam, ze bardzo się cieszę.
Dalsza rozmowa była bardzo krótka, bo mama musiała wracać do pracy.
Ja jeszcze polezalam, ale po chwili babcia zawołała mnie na obiad.
- Słuchaj wnusiu, ja tak pomyślałam, ze skoro Dawid to twój przyjaciel to może wypadałoby zaprosić go do naszego domu?- mówiła podczas jedzenia.
A no tak... przecież ja do niego chodzę kiedy chcę, a on u mnie mo był ani razu. Zrobiło mi się głupio. Kurczę, nawet nie myślałam o tym.
- Dobra myśl. To może jeszcze dzisiaj, bo jutro mama przyjeżdża i nie będzie jak?
- Mi pasuje.
Pisałam z Dawidem sms-y, i wymyslilismy, ze najpierw wybierzemy się rowerami nad jezioro, a potem pójdziemy do mnie. Szczerze, to nawet nie wiedziałam, co będziemy u mnie robić, ale cóż.

Nad jeziorem było mnóstwo dzieci, rodzin i par, którzy pewnie korzystali z wolnych dwóch miesięcy. Niektórzy byli rozłożeni na piachu, inni na trawie, a ludzie po drugiej stronie jeziora lowili ryby.
Dawid jak to on, szalony jeszcze dzieciak, kiedy tylko dowiedział się, ze jest ciepla woda- wskoczył do niej i zaczął pływać. Dużo razy mnie wołał, ale nie reagowalam. W końcu chłopak podszedł do mnie i pociągnął za rękę. Razem wpadliśmy do wody. Byłam odrobinę wkurzona, ze będę mokra, ale po chwili juz o tym nie myślałam. Kwiat zaciągnął mnie na zjeżdżalnie i razem zjezdzalismy z pluskiem do wody. Niektórzy dziwnie na nas patrzyli, ale nie zwracalismy na nich uwagi, po prostu byliśmy sobą.
Po godzinnej kąpieli wylozylismy się na trawie razem objęci i suszylismy się, a ja przy okazji lekko się próbować opalic.

Około 18 znaleźliśmy się u mnie w domu, ale byliśmy padnieci po wycieczce rowerami, dlatego walnelismy się na łóżko. Troche porozmawialismy, a potem wzięliśmy laptopa i przegladalismy portale społecznościowe.

czwartek, 13 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 23, ,,UDAŁO SIĘ"

Może ten rozdział jest nieco dłuższy?
Sami zobaczcie!
Miłego dnia i czytania :-)

Jest niedziela. Niedziela. Tak, ten ważny dzień. I występ, na którym mega zależało dla Dawida. Szczerze? Bałam się, że pomylę tekst, zaśpiewam nie do rytmu lub zrobię coś, czym zawiodę chłopaka. Dlatego postanowiłam dać z siebie wszystko i zaśpiewać jak najlepiej potrafię. Wstałam z łóżka i pierwsze co zawsze robię to poszłam do toalety. Po tym, weszłam do łazienki i przemyłam twarz. Następnie ze swojej szafy wyjęłam odpowiednie ubrania, a potem zrobiłam nieco większy makijaż bo wiadomo w galerii będzie mnóstwo ludzi, przy których trzeba jakoś wyglądać. Chociaż źle się czuję z myślą, że będę stała na scenie, na którą każdy będzie miał skierowany wzrok, ale dla takiego przyjaciela jak Kwiat warto się poświęcić.
Cała impreza zaczyna się o 11:00.
Gotową poszłam do kuchni na śniadanie. Usiadłam koło stołu i jadłam kanapki, rozmawiając trochę z babcią.
Siedząc potem na łóżku, pisałam z Dawidem.
<Dawid>
Dawid: Hej, stresujesz się?
Ja: Siemka, pewnie, ze tak. A Ty?
Dawid: Baardzo. Chcę mieć to już za sobą.
Ja: Spokojnie, będzie dobrze.
I tak pisaliśmy, wspierając siebie.
Nadeszła 10:30. Godzina, na która byliśmy umówieni. Chłopak czekał już na mnie pod klatką:
- Cześć!- podszedł do mnie i przytulił.
- Hejka.
- Już zadzwoniłem po taksówkę, zaraz powinna być.
- Ok. A co z chłopakami? Sami dojadą?
- Tak.

Wysiedliśmy pod galerią. Wydaje mi się, ze w naszych oczach było widać strach przed występem. W końcu nie wiedzieliśmy jakich ludzi tam zastaniemy.
Kiedy weszliśmy do środka, kilkadziesiąt osób już siedziało na widowni. Nadal mialan wahania, co do mojego występu, ale nie mogłam się poddać. Nie mogłam.
Nie wiem, czy wspominałam o tym, ze na naszym występie będą moi dziadkowie i Dawida rodzice, co powoduje jeszcze większą tremę.
Od razu zajęli się nami organizatorzy imprezy. Zaprowadzili nas do szatni.
Między korytarzami biegało mnóstwo postaci, których nigdy na oczy nie widziałam.
Nadszedł ten moment, który był punktem dla nas kulminacyjnym.
- A teraz proszę państwa...zespół Two of Us w składzie z Dawidem, Magdą, Michałem i Marcinem! Przywitajmy ich wielkimi brawami!
Podczas klaskania, nasz zespół wszedł na scenę. Gdy tylko zobaczyłam ten tłum przede mną, zatkało mnie.
I nagle usłyszałam muzykę.
,,Fuck, przecież ja pierwsza zaczynam"- myślałam.

,,All along it was a fever
A cold sweat hot-headed believer
I threw my hands in the air I said show me something
He said, if you dare come a little closer"
(Piosenka nazywa się ,,Stay" Rihanny. Nie mogę podać linku, bo jestem na telefonie)
Nawet nie wiem kiedy, ale zaczęłam śpiewać, a mój wzrok skierowany na Dawida- dodawał mi pewności siebie.
Starałam się patrzeć w jedno miejsce- ścianę.
Po zakończeniu swojego kawałka, trzymałam kciuki za chłopaka.
Co prawda, ludzie występujący przed nami, przyznam szczerze, nie byli zbyt utalentowani.
Straciłam poczucie czasu i nim się ocknęłam, piosenka była skończona, a publiczności nagrodziła nas wielkimi brawami i krzykami.
Po krótkiej, pozytywnej ocenie jurorów, zaszlismy ze sceny i przytuliliśmy się do siebie. Jednym słowem, ten występ nam się udał, byliśmy z siebie zadowoleni.
Nawet Dawid mnie pochwalił, choć wiem, ze on był ode mnie lepszy, ale cóż.
Zza sceny słuchaliśmy czy też obserwowaliśmy innych.
Po wszystkich uczestnikach jury się naradzało, kto ma odpaść, a następnie organizator ogłosił efekty.
PRZESZLIŚMY!
JESTEŚMY W KOLEJNYM ETAPIE!
UDAŁO SIE!
Niesamowita duma z naszego zespołu, wielkie emocje, furora...
Dawid skakał z radości, widziałam jaki był szczęśliwy.
Po jeszcze kilku przemówieniach i tak dalej, wybraliśmy się z zespołem do restauracji na obiad, a wieczorem byliśmy umówieni na imprezę do Marcina, na której będzie cały Aloha Team.
Rodzice Dawida wraz z moim dziadkami cieszyli się naszym szczęściem.

Jakoś specjalnie nie chciało mi się jeść, a to chyba dlatego, ze byłam mega podekscytowana. Dawid szamał ile się dało, haha.

Około godziny 16:00 znalazłam się w domu. Oczywiście babcia z dziadkiem nam gratulowali i chwalili.
Po tym występie, chciałam trochę odpocząć, ze względu na to, ze czeka mnie jeszcze impreza.
Okazało się, ze leżąc na łóżku, zasnęłam, a obudziłam się po godzinie.
Z Dawidem byłam umowiona o 20:00, jako, ze na 20:30 mieliśmy być u Marcina. Mialam jeszcze półtorej godziny.
Postanowiłam zadzwonić do mamy i opowiedzieć jej o naszym małym i jednocześnie wielkim sukcesie, o którym nie wiedziała.
- Cześć mamo, co słychać?
- Cześć, cześć. Wszystko dobrze, tato w pracy, a ja odpoczywam, bo jest tak gorąco, ze nie da się wytrzymać. A co u ciebie?
- Bardzo dobrze! Nie mówiłam ci nic wcześniej o tym, bo myślałam, ze nam się nie uda. Dzisiaj wystepowalam razem z Dawidem na imprezie zwanej "Askana Łowi Talenty". Śpiewaliśmy "Stay" i przeszliśmy do kolejnego etapu!
- O jezuniu, naprawdę? Bardzo się cieszę, jestem z was dumna. No i serdecznie gratuluję! Będę trzymała kciuki za kolejny etap, a jak przyjadę to jakoś to uczcimy!- mówiła zadowolona.
- A dziękuję, raczej dziękujemy. Oczywiście, że uczcimy. Dzisiaj idę na imprezę do Marcina właśnie z tej okazji.
- Super, baw się dobrze kochanie!
Zwykle jak rozmawiam z mamą to rozmowa zajmuje nam około 30 minut. Tym razem też tak było.
Mniej więcej 20 minut bawiłam się z kotami, ale gdy spojrzałam na zegarek zauważyłam, ze już powinnam się szykować. Bo przecież nie wypada się spóźnić...
Tak więc nie wytrzymałam i wszamałam jedną kanapkę z szynką i poszłam do łazienki. Tam podkręciłam końcówki włosów, przytuszowałam jeszcze rzęsy, a usta pomaluję jak będę wychodzić.
Ostatni raz zajrzałam do telefonu, na którym miałam 99+ powiadomień. Jako, że miałam mało czasu to nie przeczytałam wszystkich, ale te, na które patrzyłam, odnosiły się do dzisiejszego występu.
Była 19:50, pomyślałam, że już będę wychodzic.
Myślałam, że tym razem, w końcu ja będę czekała na Dawida, ale się myliłam. On już był.

wtorek, 11 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 22, ,,Wielka ulga"

Może nie długi ale jest. Pozdrawiamy!
Wraz z Dawidem postanowiliśmy nie zwlekać i czym prędzej pojechać do państwa Wysockich. Nie byliśmy pewni czy Ida podała nam dobry adres, ale warto było sprawdzić. Po przejechaniu dobrego kawału drogi, stanęliśmy przed domem rodzinnym. Był koloru jasno żółtego, miał wielkie okna, a w nich piękne zasłony. Obok domu stał wielki, dmuchany basen. Nie daleko niego znajdował się ogród, w którym rosły warzywa. Przy ogrodzeniu rosły kolorowe kwiaty. Dom wydawał się być bogatych ludzi.
- Łaaał. Nie sądziłem, że dla jej rodziców tak się powodzi.- zachwycał się Dawid.
- Też mnie to zdziwiło. Dobra, nie stójmy tak jak kołki, tylko dzwoń.
Ktoś otworzył nam furtkę.
- Dzień dobry!- powiedział chłopak.
- Oo Dawid, witaj. Dawno cię nie widziałem... A to kto? Twoja nowa dziewczyna?- mówił ojciec Idy.
- Nie, Magda to tato Idy, proszę pana to Magda, moja przyjaciołka.- przywitaliśmy się.
- Ah, przepraszam. To...w jakiej sprawie przychodzicie?
- W sprawie pana córki..
- Idy???- widać było, że się zdzwił. - Dawno jej nie widziałem.
W między czasie zaprosił nas do domu. Usiedliśmy na skórzanej kanapie i zaczęliśmy tłumaczyć.
Chodzi o to, że od kąd pana córka Ida, zobaczyła, że przyjaźnię się z Magdą-w tym momencie Dawid spojrzał na mnie- jest chyba zazdrosna. Po za tym podejrzewamy, że ma problemy.
- Z jakich powodów tak uważacie?
- Zaczęło się od tego, że Madzia dostawała dziwne wiadomości, niektóre z pogróżkami, że jeżeli nie przestanie się ze mną spotykać, to Ida porozmawia z nią inaczej. Natomiast któregoś wieczoru pana córka czekała na nią pod klatką. Na szczęście nic jej nie zrobiła.
Ojciec Idy z ciekawością słuchał opowiadań Dawida, a chłopak ciągnął dalej:
- Pewnego razu poszedłem do niej żeby to wytłumaczyć, a podczas tej rozmowy, ona rzuciła się na mnie i chciała całować, na co, ja ją odepchnąłem. Zaczęła wykrzykiwać wspomnienia z naszego związku z pytaniem, czy to pamiętam. Nie poznawałem jej zupełnie, po prostu nie mogłem uwierzyć, że kiedyś była mi taka bliska. Nie wytrzymałem i odeszłem po kilku minutach spotkania. Ale ona nadal nie zrozumiała i wciąż wypisywała do Magdy, dlatego jeszcze raz do niej poszedłem, tym razem wszedłem do domu. W środku był wielki zaduch i bałagan. Ale moją uwagę przykuły wielkie ilości tabletek, a jak się potem okazało, były to narkotyki. Nie wiedziałem co robić, dlatego wziąłem Magdę i przyjechaliśmy tutaj.
Na twarzy pana Wysockiego pojawiło się zmartwienie, smutek, złość, zdziwienie. Jego twarz pokazywała wiele emocji.
- Nie wierzę...To nie może być prawda...Przecież jak do niej dzwoniłem, mówiła, że świetnie sobie radzi.- powiedział.
- Też byłem bardzo zdziwiony...- odezwał się Dawid.
- Muszę do niej jechać. Muszę. Podwieźć was?
Dawid spojrzał na mnie porozumiewawczo.
- Nie dziękujemy.
I po chwili odetchnęliśmy z nadzieją, że w końcu ktoś zajmie się Idą.
Zadowoleni z siebie po drodze zaszlismy do KFC. Po jedzeniu nie wiedzieliśmy co robić, dlatego udaliśmy się do parku. Tam pospiewalismy różne kawałki. Mniej więcej po godzinie rozeszlismy się w swoją stronę.
Pamiętałem, ze jestem umowiona z Panią Jadzia temu już o 17 byłam przygotowana do wyjścia.
Idąc do sadu, rozmyslalam o  jutrzejszym występie... Miałam wątpliwości co do tego czy może lepiej zrezygnować z tego, ale przecież nie mogłam zrobić tego dla Dawida. Wiem, ze bym go zawiodła.

czwartek, 30 lipca 2015

ROZDZIAŁ 21, ,,Wycieczka rowerowa, galeria i Ida''

Hejka! Zauważyłyśmy, że coraz więcej osób czyta naszs wypociny, z czego jesteśmy bardzo zadowolone :-) Ponawiamy pytanie: chcecie być informowani na bieżąco o nowych rozdziałach? Jeśli tak, to po prostu zostawcie w komentarzu swojego facebook' a, nr GG, Skype czy coś innego, przez co chcecie byc informowani. Milego dnia i czytania!
Na drugi dzień- piątek, postanowiliśmy z Dawidem, Karlą, Sarą i Danielem pojechać na wycieczkę rowerową, ale oczywiście nie obeszło się bez zajechania do KFC i najedzenia się tak, że nikt nie dał rady ruszać w dalszą drogę.
Po krótkim odpoczynku wsiedliśmy znów na rowery i pojechaliśmy. Wędrowaliśmy przez las, między drzewami, koło rzeki, po ulicach, między osiedlami, aż w końcu dotarliśmy do jeziora. I jak się oprzeć ciepłej wodzie?
Zaparkowaliśmy swoje 'pojazdy' i wskoczyliśmy w ubraniach do wody, bo nikt nie był taki mądry żeby wziąć strój kąpielowy i ręcznik. Muszę przyznać, że na początku nie podobał mi się pomysł wejścia do wody, ale Dawid mnie przekonał.
Karla i Sara jak małe dzieci zjeżdżały ze zjeżdżalni, Daniel pływał gdzieś w oddali, a my z Dawidem również jak jakieś dzieci pluskaliśmy się wzajemnie. Nagle coś lub ktoś złapał w wodzie mnie za nogę i tak pisnęłam, że Kwiat nie wiedział co się dzieje i pociągnął mnie do siebie. Jak się potem okazało był to Daniel, któremu zachciało się żartów. Nie powiem, ale mocno się przestraszyłam, a to pewnie temu, że oglądam za dużo tych horrorów.
Sara z Karlą razem pływały czy coś tam robiły, Daniel też był w wodzie, Kwiat chciał popływać, a ja poszłam i usiadłam na ławce, bo chciałam być sucha za nim pojedziemy. Po kilku minutach Dawid zauważył, że nigdzie mnie nie ma, temu zaczął pytać się innych czy mnie widzieli, na co oni odpowiadali, że nie. W końcu krzyknęłam, że siedzę tutaj i schnę, a chłopak odetchnął z ulgą.
Gdy tak sobie siedziałam, zobaczyłam po prawej stronie ratowników, a prawie obok nich sprzęt do wypożyczania (kajaki, rowerki wodne itp.). Zawołałam ludzi, z którymi tu przyjechałam i powiedziałam, że fajnie by było takie coś wypożyczyć, na co oni się zgodzili i już po chwili byliśmy przy ratownikach, zakładając kamizelki. Ja i Dawid wypożyczyliśmy niebieski rowerek wodny, Karla i Sara- kajaka, a Daniel- żaglówkę. Razem z chłopakiem okrążyliśmy 2 razy jezioro, dziewczyny prawie się na tym kajaku  wywróciły, a Daniel położył się, zamknął oczy i płynął gdzie chciał.
Kiedy minęła godzina, czyli czas na jaki wypożyczyliśmy sprzęt, wróciliśmy na brzeg, oddaliśmy to, co nie nasze i zdecydowaliśmy, że będziemy wracać na osiedle.
Jechaliśmy pod Idy blokiem, gdy Dawid się zatrzymał:
- Wy jedźcie dalej, ja muszę zajść do Idy.
- Jak to? Po co?- pytała się paczka.
- Muszę tylko porozmawiać.
- Uważaj na siebie.- szepnęłam do Dawida.- Poczekać tu na ciebie?
- Nie, jedź z nimi, będę uważał, do zobaczenia.
I każdy pojechał w swoją stronę.
*oczami Dawida*
Kiedy Ida wpuściła mnie do siebie, bałem się co tam zastanę, aczkolwiek nie było aż tak źle. W jej pokoju był wielki bałagan, w którym podejrzewam, nie mogła nic znaleźć. Usiadłem na łóżko, a raczej porozwalane na nim ubrania.
- No, to co cię tu sprowadza?
- Chcę się dowiedzieć co się z tobą dzieje.
- Ze mną? Ze mną w porządku, nie musisz się martwić.
A jednak...Zobaczyłem na jednej z szafek woreczek z jakimiś tabletkami, potem pudełko, w którym też były pigułki, a w kącie pokoju takich pudełek było mnóstwo. Nie wiedziałem co to może być.
- No co do tego to mam wątpliwości...Co to za tabletki?- zapytałem podejrzliwie.
- To? To od....yy głowy, a co?
- A ja myślę jednak, że nie od tego. Powiesz mi prawdę czy mam dowiedzieć się więcej o nich w necie?- byłem twardy.
- No mówię ci, że są od głowy.
- Jasne, jasne. Jak przyjdę do domu to się okaże. Nara.
Nie miałem ochoty dalej ciągnąć tej rozmowy. W tym domu był taki zaduch, że nie dało się wytrzymać, a o bałaganie to już lepiej nie mówić. Miałem wrażenie, że połowa naczyń z jej domu znajduje się w jej pokoju na biurku. Jedna, wielka masakra.
*oczami Marceliny*
W domu nie miałam co robić, dlatego wzięłam koc, rozłożyłam go na balkonie i się położyłam, czytając książkę. Po nie więcej niż 30 minutach wylegiwania się, zadzwonił Dawid. Powiedział, że koniecznie musimy się spotkać, bo ma mi do przekazania coś ważnego. Nie zwlekałam, dlatego umówiłam się z nim za kilka minut w parku.
Po rozmowie z chłopakiem, dowiedziałam się, że Ida zażywa jakieś narkotyki, które sprawiają, że jest bardziej agresywna, nie panuje nad sobą, a co najgorsze- niszczą jej życie. Nie wiedziałam co zrobić, czy jej pomóc czy zostawić? Dawid też nie miał pojęcia. No bo przecież po tym co mi wypisywała miałam jej pomóc? Bez sensu.
Po rozmyśleniach doszliśmy z Kwiatem do wniosku, że powiemy o tym jej rodzicom, a spotkamy się z nimi jutro.
*sobota*
Tak jak było ustalone- mieliśmy dzisiaj odwiedzić rodziców byłej dziewczyny Dawida. Po obiedzie, czyli około 14;00 wyszłam z domu i spotkałam się z Kwiatem pod moją klatką. Po drodze zaszliśmy do Galerii, ponieważ chłopak chciał kupić sobie jakąś koszulę na jutrzejszy występ w Askanie. Po długim czasie spędzonym na wchodzeniu i łażeniu po każdym sklepie w całej galerii, zdecydował, że tutaj nie ma wyboru, dlatego koniecznie musimy pojechać do drugiego centrum handlowego.
W tym centrum również długo chodziliśmy bez efektów.
- No, Dawid. Ten sklep to ostatnia szansa.- powiedziałam.
Weszliśmy już bez większej nadziei, że coś tu znajdziemy, ale na całe szczęście od razu przy wejściu, Dawidowi spodobała się fioletowo-czarna koszula. Teraz tylko znaleźć jego rozmiar. Szczerze, to trochę wątpiłam, że znajdziemy odpowiednią na takiego chuderlaka jak on. Ale przebrałam każdą i znalazłam dobrą na niego. Po wyjściu z przymierzalni, dla nastolatka, wpadła w oko kolejna koszula, tym razem: czerwono-czarna.
- Muszę ją mieć, jest świetna!- prawie krzyknął.
Żeby było szybciej poszłam szukać rozmiaru.
Po zakupie dwóch koszul, zdecydowaliśmy, że nasze brzuchy są puste, temu poszliśmy coś zjeść.
Najedzeni, zamówiliśmy taksówkę i pojechaliśmy prosto pod blok Idy.

Mieliśmy nadzieję, że zastaniemy tylko jej rodziców...
Jednak jak się okazało- ta, której nie chcieliśmy- była, a tych, których chcieliśmy- nie było.
- Oo, znowu ty? Tym razem ze swoją księżniczką, ta?- wyśmiewała się dziewczyna z chłopaka.
- Są twoi rodzice?- powiedział stanowczo Dawid.
- Może są, może nie ma.- bawiła się.
- Są czy nie?- nastolatek starał się zachować zimną krew, ale widziałam, że Ida go irytuje.
- Nie mieszkam z nimi. A tak propo to po co ci oni, hm?
- Co?! Jak to nie mieszkasz z rodzicami?- zdziwił się.
- Tak to.
-Nie dziwi mnie e to, że tak sie zmieniłaś. Gdzie mogę ich znaleźć?
- Jak już tak bardzo chcesz się nimi spotkać, masz ich adres.- dała nam kartkę z ulicą.

czwartek, 23 lipca 2015

ROZDZIAŁ 20, ,,Spotkanie Dawida z Idą''

*oczami Dawida*
Była mniej więcej 13:00, gdy poszedłem pod blok mojej byłej dziewczyny- Idy. Szczerze, to nawet nie wiedziałem co jej powiedzieć, ale jedno było pewne: musiałem jej wytłumaczyć, że ma zostawić Magdę. No bo przecież co ona jej zrobiła?
- Oo co za miłe spotkanie.- powiedziała dziewczyna, podchodząc do mnie niespodziewanie od tyłu.
- No widzisz... Mam sprawę.
- Hmm, no słucham? Jaką?- mówiła, kpiąc.
- Zostaw Magdę, ona nic ci nie zrobiła. Powinnaś być na mnie zła, a nie się odgrywać na niej. Przestań do niej pisać i nachodzić, a przede wszystkim straszyć.- powiedziałem pewny siebie.
- Dzielny książę przyszedł bronić swojej księżniczki, czy mi się wydaje?- śmiała mi się prosto w twarz.
- Daruj sobie, proszę cię.- nie wiedziałem co powiedzieć.
- Ja tylko mówię prawdę. Nie chcę patrzeć jak ty i ona chodzicie razem na podwórku i się śmiejecie. Mam dosyć, to ja jestem twoją dziewczyną. Nie możesz się z nią spotykać!- zaczęła krzyczeć.
- Ale Ida... My już dawno ze sobą nie jesteśmy, oszalałaś?
- Nie, po prostu nadal cię kocham i chcę z tobą być! Pamiętasz, jak się do mnie przytulałeś? Jak mówiłeś, że bardzo mnie kochasz? Że chcesz ze mną być? Pamiętasz to wszystko? Ja chcę żeby nadal tak było, rozumiesz?!
- Dziewczyno, opanuj się. Z nami jest k-o-n-i-e-c. Zrozumiałaś?- nie poznawałem Idy, to była jakaś obca kobieta, która zachowywała się jak ktoś chory. Miałem wrażenie, że coś z nią jest nie tak.
- Nie, nie, nie. Nadal jesteś mój, a ja jestem twoja. No chodź, wiem, że chcesz mnie pocałować.- przysunęła się do mnie i zaczęła się przytulać.
- Co ty robisz? Idź do domu i to przemyśl. Mam nadzieję, że zrozumiałaś to, co ci powiedziałem. Do zobaczenia.
- Już? Już idziesz? Zadowolony? 
Nic nie odpowiedziałem, nawet nie miałem najmniejszego zamiaru już się odzywać. Nie poznawałem jej... I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu była moją dziewczyną...Moją dziewczyną, którą kochałem i nazywałem całym światem...Brak słów. 
Nie byłem w humorze, temu chciałem się przejść. Ale spacer dla mnie jest niczym...Poszedłem do domu po gitarę i wyszedłem bez słowa do parku. I zacząłem śpiewać. Zamknąłem oczy i czułem się jakbym sam był na świecie, tylko ja i muzyka. 
Nie pamiętam ile tam siedziałem. Wiedziałem tylko, że czułem się tam po prostu najlepiej.
*oczami Marceliny*
Około 13:20 byłam w domu. Zamknęłam się w pokoju i zaczęłam pisać w pamiętniku. Nie miałam z kim podzielić się uczuciami, dlatego wyżaliłam się na kartkach.
Kiedy zapisałam prawie 3 strony, zadzwoniła mama. Pod koniec naszej 20 minutowej rozmowy dowiedziałam się, że przyjedzie za tydzień, aby mnie odwiedzić. Nie powiedziała powodu, powiedziała, że chce zobaczyć co u mnie, a przy okazji odwiedzić dziadków. I tyle. Zrobiła mi wielką niespodziankę! Naprawdę się cieszyłam, ale martwiłam się, że może być inny powód tego przyjazdu. Ale cóż...
Poszłam do babci i od razu powiedziałam jej o wizycie mamy, a ona powiedziała, że wie o tym i cieszy się, że w końcu ją zobaczy. Dziadek zareagował prawie tak samo. 
Była 14:30, czyli pora obiadu. Dzisiaj był kurczak, ziemniaki i kapusta kiszona. Nie odchudzałam się tak jak inne nastolatki, które uważają, że są grube (chociaż w większości przypadkach są chude jak patyk, tylko sobie wmawiają, że mają nadwagę itp.), dlatego nie patrzyłam na to, co jem. Ważne było to, czy mi smakuje. 
Po obiedzie byłam w pokoju i oglądałam seriale, bawiłam się z kociakami, pisałam na Facebook' u, czyli nic ciekawego. I tak dotrwałam do 17:30. Poszłam się ogarnąć, bo przecież byłam umówiona z Panią Jadzią. Miałam tam 20 minut drogi, temu już 17:38 wyszłam z domu. 

- Dzień dobry!
- Dzień dobry, dzień dobry, Madziu! Nie chcę ci zabrać wiele czasu, więc chodź od razu zaprowadzę cię do sadu i powiem co będziesz robiła.
Uśmiechnęłam się i poszłam za panią Jadzią.
- Oo...tutaj.- powiedziała, podając mi wiaderko.- Jakbyś nie dosięgała to obok stoi drabina. Najlepiej, żebyś zebrała jak najwięcej czereśni i wiśni bo chciałabym zrobić kompot. Jeśli do 19:00 nie wyrobisz się, to już odpuść sobie bo wiem, że pewnie chcesz jeszcze mieć czas dla siebie wieczorem.
- Dobrze. To w takim razie zabieram się do roboty.
Godzinę później zeszłam z drabiny, wzięłam uzbierane 2 i pół wiaderka i dałam je Pani Jadzi.
- No, no to ile chcesz za to?- spytała się mnie.
- Obojętnie. Może pani nawet nic nie dawać.- uśmiechnęłam się.
- Jak to? Za taką pracę trzeba. Wystarczy 30 zł?
- Pani Jadziu, niech pani nie przesadza, to tylko pomoc w zbieraniu owoców, 15 zł zupełnie wystarczy na coś drobnego.
- Masz przynajmniej 20 zł.
- Ohh, no dobrze, bardzo dziękuję.- i poszłam.
Po drodze postanowiłam zajść do Dawida i zobaczyć co u niego. Bardzo się martwiłam spotkania jego z Idą, nie wiedziałam co tam się stanie, a on nawet nie wysłał mi sms'a.
Ale kiedy zapukałam, drzwi otworzyła jego mama:
- Dzień dobry, Magda.
- Dzień dobry, jest Dawid?
- Nie, wyszedł około 13:00 i jeszcze go nie ma, nie mam pojęcia gdzie się podziewa.
- No dobrze, w takim razie, do widzenia.
Dawida nie ma jeszcze w domu? Dlaczego? Co on robi? Czy coś mu się stało? Nie wiem. Nie wiem. Nie wiem. Nie odpisywał na sms'y ani nie odbierał połączeń. Coś było na rzeczy...Tylko co?
Pomyślałam, że mógłby być na murku i chciałam tam pójść, ale nie byłam pewna czy go tam zastanę. Ale w sumie...Przecież to jego ulubione miejsce, w którym lubił się wyciszyć. Więc poszłam.
I tak jak myślałam- siedział na murku z gitarą. Co śpiewał? Oczywiście kolejną piosenkę Rihanny. Widocznie to go uspokajało. Chłopak miał talent do śpiewania i nie dało się tego ukryć.
Podeszłam do niego od tyłu i lekko przytuliłam. Poczułam taką ulgę, że nic mu nie jest i jest cały. Dawid w tej chwili przerwał piosenkę i spojrzał na mnie.
- Magda? A co ty tu robisz?
- Martwiłam się o ciebie, czemu nie odpisujesz ani nie odbierasz?
- Nie słyszałem, widzisz co robię.
- Dawid, ale ja myślałam, że coś ci się stało!
- No dobrze, przepraszam. Chciałem na chwilę odizolować się od świata po prostu.
- Na chwilę?! Z tego co powiedziała mi twoja mama, to siedzisz tu już dobre 7 godzin!
- Co?! Ty tak na serio?
- Tak, Dawid, na serio.
- Straciłem poczucie czasu, chciałem zająć się muzyką.
- Ok, spoko, rozumiem, ale mogłeś napisać jak było na spotkaniu z Idą, prawda?
- No niby tak. Więc zaczęła na mnie krzyczeć i wspominać nasze wspólne chwile, a potem zaczęła się do mnie tulić, na co ja ją odepchnąłem i poszedłem. Po prostu jej nie poznałem, zachowywała się masakrycznie.
- Aż tak z nią źle?
- Tak, wydaję mi się, że coś z nią jest.
- I co teraz zrobisz?
- Nie wiem. Chyba pójdę któregoś dnia do niej do domu i się czegoś dowiem.
- Hmm, nie wiem. Zrób jak uważasz. Mam nadzieję, że to się wkrótce skończy, bo już mam dość. Uważaj na siebie, proszę. Ja muszę już lecieć do domu, trzymaj się.
- Ty też na siebie uważaj, szczególnie przez najbliższe kilka dni, papa.- przytuliliśmy się.
- Ok, A ty wracaj do domu, bo twoja mama się martwi.