- Dawid, proszę cię, słyszałeś jak ja wyję?
- Nie. Słyszałem jak pięknie śpiewasz.- powiedział chłopak z uśmiechem.
W tej chwili zapukał ktoś do drzwi. Dawid poszedł otworzyć i tak jak myślałam ujrzałam Mateusza i Daniela. Oczywiście przywitałam się z nimi.
- To co, gotowi?- zapytał Dawid.
- Tak.- każdy powiedział w swoim tempie.
- Chłopacy, okazało się, że śpiewa ze mną Magda, więc wokal jest powiększony o jedną osóbkę ze ślicznym głosem.- powiedział Kwiat, spoglądając znacząco na mnie.
Nie chciałam robić problemu dlatego nic nie odpowiedziałam, tylko lekko się uśmiechnęłam.
Próba trwała mniej więcej dwie godziny, ale zdecydowali, że trzeba jeszcze poćwiczyć. "Zdecydowali" bo ja nic nie mówiłam, tylko odwaliłam swój kawałek piosenki i tyle.
Chłopacy wyszli, a mnie Dawid jeszcze zatrzymał.
- Świetnie ci szło. Masz boski głos!- usłyszałam od niego.
- Nie przesadzaj... Dla ciebie lepiej szło.- odpowiedziałam chyba zarumieniona.
- Oj przestań...
Nie dość, że próba długo trwała to chłopak chciał abym obejrzała z nim film, a ja jak to ja, nie mogłam dla niego odmówić.
*2 godziny poźniej*
W domu postanowiłam poleżeć na łóżku, ale weszły do mnie moje kotki (tak wiem, dawno o nich nie mówiłam, ale jakoś nie miałam czasu) i chciały się pobawić. A jak odmówić małym słodziakom? Właśnie, nijak. Bawiliśmy się dobre 30 minut, potem babcia zawołała mnie do kuchni na kolację. Na deser miałam ciasto upieczone przez babcię.
- Madziu, jutro przyjedzie ciocia Ewa z wujkiem.
- Oo, o której?- spytałam zdziwiona.
- Mówili, że będą o 13.
- To fajnie, dawno ich nie widziałam.
- I jak, smakuje ciasto?
- Przecież wiesz, że każde twoje ciasto jest pyszne.- powiedziałam, opychając się smakołykiem.
- Wnusiu, jesteś zmęczona?- nie wiedziałam czemu babcia mnie o to pyta.
- Nie, a czemu pytasz?
- Bo karma dla kotów się skończyła i pomyślałam, że mogłabyś się przejść do sklepu, co ty na to?
- No pewnie.
- Ta co zawsze. I uważaj na siebie.
- Dobrze.
Poszłam jak zwykle do tego samego sklepu i jak zwykle, aby skrócić sobie drogę postanowiłam pójść przez park.
- Dobry wieczór. - weszłam do sklepu. Wzięłam karmę i podeszłam do kasy.
- Madziu, a co ty tutaj robisz? Dziś miałaś chyba wyjeżdżać, hm? Coś się zmieniło?- wypytywała pani Jadzia.
- No tak, okazało się, że wyjeżdżam tydzień przed wakacjami.
- Cieszysz się pewnie, co?
- Bardzo.- uśmiechnęłam się.
- No dobrze, 4.60 zł, poproszę.
Podałam dla pani Jadzi pieniądze, otrzymałam resztę i już miałam wychodzić:
- A słuchaj Madziu, może chciałabyś zarobić kilka groszy?- bardzo zdziwiłam się propozycją.
- Yy,- zaczęłam się jąkać- a w jaki sposób?
- Ja mam już swoje lata i ciężko mi zbierać owoce z sadu, pomogłabyś mi?
- Z chęcią.
- To przyjdź jutro około 18, wtedy nie będzie już tak gorąco.
- Dobrze, do widzenia.
Wyszłam. Idąc przez park, przeszłam obok murku, na którym Dawid lubił śpiewać. Na miejscu jak się okazało był chłopak, ale nie sam...z dziewczyną. Z dziewczyną, której nie znałam. Na szczęście mnie nie zobaczyli i nadal siedzieli blisko siebie i śpiewali. Postanowiłam, że im szybciej pójdę, tym będzie lepiej. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
Fan-fiction o Dawidzie Kwiatkowskim, bloga prowadzą 2 dziewczyny. Rozdział powinien się pojawiać co tydzień. Głównymi bohaterami są nastoletni Dawid i Magda. Czy dziewczyna z cichej i nieśmiałej osoby zrobi się na głośną, odważną nastolatkę? Czy Ida zniszczy jej przyjaźń z chłopakiem? Czy zniszczy jej życie?
piątek, 10 lipca 2015
wtorek, 7 lipca 2015
ROZDZIAŁ 17, ,,Zgodzić się czy nie?"
Hej! Przede wszystkim to życzymy Wam miłych wakacji, dziękujemy, że czytacie nasze wypociny bo wyświetleń mamy ponad 3000! Mamy nadzieję, że w te wolne dni wypoczniecie na maxa. Miłego czytania!
Gdy wstałam, przywitał mnie piękny, słoneczny poranek. Tak jak zwykle wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać stronę główną facebooka' a. Miałam mnóstwo wiadomości od przyjaciół z wieścią, że cieszą się z powodu mojego dłuższego pobytu w tym miejscu, w tym najlepszym miejscu.
- O! Wstałaś już? Jest dopiero kilka minut po ósmej, myślałem, że sam będę musiał jechać po babcię. Jedziesz ze mną?- mówił dziadek, wchodząc do pokoju.
- W sumie to mogę.
I poszłam się troszkę ogarnąć. Na dodatek włosy moje wygłądały jakby były wyprostowane prostownicą, a był to efekt przetłuszczenia. Postanowiłam szybko je umyć, a potem wysuszyć.
*30 minut później*
- Madziu, zabrałaś dla babci te ubranie, o które prosiła?- spytał dziadek, jadąc w taksówce.
- Tak, tak.
Chwilę potem dostałam sms' a od Dawida.
Dawid: Siemka, dasz się wyciągnąć na spacer?
Ja: Hejo, dam się, haha. Ale potem bo teraz jadę po babcię. A może lepiej się spotkać i poćwiczyć do Askany?
Dawid: Ty to o wszystkim myślisz! :-) OK, to jeszcze napiszę do naszego gitarzysty Daniela i tego drugiego- Mateusza.
Ja: Spoko, a o której przyjść?
Dawid: Może 14?
Ja: OK, jesteśmy umówieni, do potem.
Kiedy już wysiedliśmy pod szpitalem, zaczęłam się zastanawiać jaka będzie reakcja mojej babci na myśl, że zostaje. A jak się okazało podczas rozmowy z mamą- wracam tydzień przed zakończeniem wakacji, żeby mieć czas, aby przygotować się do szkoły.
Babcia czekała na nas w recepcji:
- Oo! Już jesteście, myślałam, że będę czekać na was wieczność.- zaśmiała się.
- Oj babciu, babciu.- powiedziałam- A jak twoja ręka?- dodałam.
- W porządku, a ty już spakowana?
- Babciu, muszę coś ci powiedzieć...
- No mów, Madziu mów, bo zaczynam się bać.
- Zostaję jeszcze miesiąc!!!
- O jezu, jezu, naprawdę? Strasznie się cieszę, ty chyba też, prawda?- mówiła, przytulając się do mnie.
Trochę jeszcze pogadałyśmy, jak to babcia lubi.
W domu rozpakowałam swoje 'klamoty', a trochę ich było.
Babcia zaczęła sprzątać, dziadek poszedł do kolegi na partyjkę szach, a ja po rozładowaniu walizek zaczęłam czytać książkę.
Około 13 był obiad: schabowy, ziemniaki i ogórek w śmietanie, czyli to, co lubię najbardziej.
Po nim zaczęłam się zbierać do Dawida. Nałożyłam buty, wzięłam telefon, pożegnałam się z dziadkami i wyszłam.
Gdy sobie spacerkiem szłam, gdzieś w głębi duszy czułam się taka szczęśliwa.
Weszłam na piętro chłopaka i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mama Kwiata, która własnie gdzieś wychodziła.
Jeszcze nikogo nie było.
- To jaką piosenkę wybrałeś?
- Stay, Rihanny. ( tutaj macie link żeby lepiej się czytało: https://m.youtube.com/watch?v=JF8BRvqGCNsOJF8BRvqGCNsO )
- To super.
- Ale mam do ciebie małą prośbę...
- Jaką?- zapytałam zdziwiona.
- Zaśpiewaj ze mną. Proszę, zrób to dla mnie.
Strasznie się zdziwiłam i nie wiedziałam co odpowiedzieć...
Zaśpiewać czy nie zaśpiewać?
Gdy wstałam, przywitał mnie piękny, słoneczny poranek. Tak jak zwykle wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać stronę główną facebooka' a. Miałam mnóstwo wiadomości od przyjaciół z wieścią, że cieszą się z powodu mojego dłuższego pobytu w tym miejscu, w tym najlepszym miejscu.
- O! Wstałaś już? Jest dopiero kilka minut po ósmej, myślałem, że sam będę musiał jechać po babcię. Jedziesz ze mną?- mówił dziadek, wchodząc do pokoju.
- W sumie to mogę.
I poszłam się troszkę ogarnąć. Na dodatek włosy moje wygłądały jakby były wyprostowane prostownicą, a był to efekt przetłuszczenia. Postanowiłam szybko je umyć, a potem wysuszyć.
*30 minut później*
- Madziu, zabrałaś dla babci te ubranie, o które prosiła?- spytał dziadek, jadąc w taksówce.
- Tak, tak.
Chwilę potem dostałam sms' a od Dawida.
Dawid: Siemka, dasz się wyciągnąć na spacer?
Ja: Hejo, dam się, haha. Ale potem bo teraz jadę po babcię. A może lepiej się spotkać i poćwiczyć do Askany?
Dawid: Ty to o wszystkim myślisz! :-) OK, to jeszcze napiszę do naszego gitarzysty Daniela i tego drugiego- Mateusza.
Ja: Spoko, a o której przyjść?
Dawid: Może 14?
Ja: OK, jesteśmy umówieni, do potem.
Kiedy już wysiedliśmy pod szpitalem, zaczęłam się zastanawiać jaka będzie reakcja mojej babci na myśl, że zostaje. A jak się okazało podczas rozmowy z mamą- wracam tydzień przed zakończeniem wakacji, żeby mieć czas, aby przygotować się do szkoły.
Babcia czekała na nas w recepcji:
- Oo! Już jesteście, myślałam, że będę czekać na was wieczność.- zaśmiała się.
- Oj babciu, babciu.- powiedziałam- A jak twoja ręka?- dodałam.
- W porządku, a ty już spakowana?
- Babciu, muszę coś ci powiedzieć...
- No mów, Madziu mów, bo zaczynam się bać.
- Zostaję jeszcze miesiąc!!!
- O jezu, jezu, naprawdę? Strasznie się cieszę, ty chyba też, prawda?- mówiła, przytulając się do mnie.
Trochę jeszcze pogadałyśmy, jak to babcia lubi.
W domu rozpakowałam swoje 'klamoty', a trochę ich było.
Babcia zaczęła sprzątać, dziadek poszedł do kolegi na partyjkę szach, a ja po rozładowaniu walizek zaczęłam czytać książkę.
Około 13 był obiad: schabowy, ziemniaki i ogórek w śmietanie, czyli to, co lubię najbardziej.
Po nim zaczęłam się zbierać do Dawida. Nałożyłam buty, wzięłam telefon, pożegnałam się z dziadkami i wyszłam.
Gdy sobie spacerkiem szłam, gdzieś w głębi duszy czułam się taka szczęśliwa.
Weszłam na piętro chłopaka i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mama Kwiata, która własnie gdzieś wychodziła.
Jeszcze nikogo nie było.
- To jaką piosenkę wybrałeś?
- Stay, Rihanny. ( tutaj macie link żeby lepiej się czytało: https://m.youtube.com/watch?v=JF8BRvqGCNsOJF8BRvqGCNsO )
- To super.
- Ale mam do ciebie małą prośbę...
- Jaką?- zapytałam zdziwiona.
- Zaśpiewaj ze mną. Proszę, zrób to dla mnie.
Strasznie się zdziwiłam i nie wiedziałam co odpowiedzieć...
Zaśpiewać czy nie zaśpiewać?
sobota, 20 czerwca 2015
ROZDZIAŁ 16, ,,Naprawdę się tego nie spodziewałam"
Stanął z miną taką, jakby zobaczył ducha. Serio. Nie wiedziałam co mu jest, aż w końcu się odezwał:
- Magda?! - zdziwił się- Co ty tutaj sama robisz?
- Tak, to ja. W sumie to nie wiem co mnie tu przyciągnęło... Coś, gdzieś tam w środku namawiało mnie, abym tu przyszła. Tak w ogóle to wyszłam z domu, żeby pożegnać się... z Gorzowem. Byłam w wielu miejscach, a teraz doszłam tu.
- Dlaczego nie weszłaś do mojego domu?
- Nie chciałam się narzucać. I w sumie dobrze zrobiło mi to, że siedziałam tu sama, bo przypominałam sobie wszystkie chwile. Te najwspanialsze i te trochę gorsze. Uświadomiłam sobie jak bardzo jesteś mi ważny ze swoją ekipą.
- Ty też jesteś dla mnie mega ważna, nigdy cię nie zapomnę. Będziemy przyjaciółmi na zawsze, ok?
- Ok.
- To co, może wejdziesz do środka?
- Nie, dzięki. Pójdę już do domu żeby dziadek się nie martwił.
- Zaczekaj. O której jutro wylatujesz?
- 15:45.
- Spoko. Trzymaj się, wiem, że jesteś silna.
Przytuliliśmy się na pożegnanie.
Szłam ulicami, na których mogłam spotkać najmniej ludzi, ponieważ chciałam iść w ciszy.
Weszłam do domu, a tam zastałam dziadka, który od razu powiedział, że musimy porozmawiać.
- Co chciałeś mi powiedzieć?- zapytałam, siadając troszkę zmęczona na fotelu.
- Zapewne słyszałaś przed wyjściem, że rozmawiałem przez telefon, prawda?
- Noo..tak.
- To dzwoniła mama.
- Pewnie chciała powiedzieć, że dziękuje za to, że wytrzymaliście ze mną, zgadłam?
- No nie do końca. Słyszałem, że nie chcesz stąd wyjeżdżać... Szczerze, to mi też będzie bez ciebie smutno. I właśnie w tej sprawie mama dzwoniła. Zdecydowaliśmy, że...
Dziadek w tej chwili się zatrzymał.
- Że co? - byłam ciekawa.
- ...że zostaniesz u nas do końca wakacji! Oczywiście, jeśli tego zechcesz.
Nie mogłam nic powiedzieć. Kompletnie nic. Łzy zaczęły spływać po policzku. Łzy szczęścia.
- Jezu... Dziadku... Dziękuję ci z całego serca! Jesteś najlepszy! - krzyczałam, tuląc się do niego.
Rozmawiałam jeszcze dłuższą chwilę na ten temat. Babcia nic jeszcze nie wiedziała o tym, że zostaje dłużej. To miała być niespodzianka.
Musiałam się pochwalić tym, że zostaję w Gorzowie dla Dawida. Bez namysłu wysłałam mu sms'a. Chłopak chwilę potem odpisał, że zaprasza mnie na imprezę organizowaną u niego w domu, która będzie się jutro specjalnie dla mnie.
Weszłam prędko na Facebook'a i zaczęłam pisać do Aloha Team'u, że jednak jeszcze zostaje. Każdy się cieszył łącznie ze mną
Po chwili przypomniałam sobie, że nie byłabym taka szczęśliwa, gdyby nie mama, która to wszystko zrozumiała i załatwiła. Zadzwoniłam do niej, mimo, że było już poźno. Rozmawiałyśmy około 20 minut.
Nie miałam siły się rozpakować, więc poszłam się umyć i dosyć szybko zasnęłam.
- Magda?! - zdziwił się- Co ty tutaj sama robisz?
- Tak, to ja. W sumie to nie wiem co mnie tu przyciągnęło... Coś, gdzieś tam w środku namawiało mnie, abym tu przyszła. Tak w ogóle to wyszłam z domu, żeby pożegnać się... z Gorzowem. Byłam w wielu miejscach, a teraz doszłam tu.
- Dlaczego nie weszłaś do mojego domu?
- Nie chciałam się narzucać. I w sumie dobrze zrobiło mi to, że siedziałam tu sama, bo przypominałam sobie wszystkie chwile. Te najwspanialsze i te trochę gorsze. Uświadomiłam sobie jak bardzo jesteś mi ważny ze swoją ekipą.
- Ty też jesteś dla mnie mega ważna, nigdy cię nie zapomnę. Będziemy przyjaciółmi na zawsze, ok?
- Ok.
- To co, może wejdziesz do środka?
- Nie, dzięki. Pójdę już do domu żeby dziadek się nie martwił.
- Zaczekaj. O której jutro wylatujesz?
- 15:45.
- Spoko. Trzymaj się, wiem, że jesteś silna.
Przytuliliśmy się na pożegnanie.
Szłam ulicami, na których mogłam spotkać najmniej ludzi, ponieważ chciałam iść w ciszy.
Weszłam do domu, a tam zastałam dziadka, który od razu powiedział, że musimy porozmawiać.
- Co chciałeś mi powiedzieć?- zapytałam, siadając troszkę zmęczona na fotelu.
- Zapewne słyszałaś przed wyjściem, że rozmawiałem przez telefon, prawda?
- Noo..tak.
- To dzwoniła mama.
- Pewnie chciała powiedzieć, że dziękuje za to, że wytrzymaliście ze mną, zgadłam?
- No nie do końca. Słyszałem, że nie chcesz stąd wyjeżdżać... Szczerze, to mi też będzie bez ciebie smutno. I właśnie w tej sprawie mama dzwoniła. Zdecydowaliśmy, że...
Dziadek w tej chwili się zatrzymał.
- Że co? - byłam ciekawa.
- ...że zostaniesz u nas do końca wakacji! Oczywiście, jeśli tego zechcesz.
Nie mogłam nic powiedzieć. Kompletnie nic. Łzy zaczęły spływać po policzku. Łzy szczęścia.
- Jezu... Dziadku... Dziękuję ci z całego serca! Jesteś najlepszy! - krzyczałam, tuląc się do niego.
Rozmawiałam jeszcze dłuższą chwilę na ten temat. Babcia nic jeszcze nie wiedziała o tym, że zostaje dłużej. To miała być niespodzianka.
Musiałam się pochwalić tym, że zostaję w Gorzowie dla Dawida. Bez namysłu wysłałam mu sms'a. Chłopak chwilę potem odpisał, że zaprasza mnie na imprezę organizowaną u niego w domu, która będzie się jutro specjalnie dla mnie.
Weszłam prędko na Facebook'a i zaczęłam pisać do Aloha Team'u, że jednak jeszcze zostaje. Każdy się cieszył łącznie ze mną
Po chwili przypomniałam sobie, że nie byłabym taka szczęśliwa, gdyby nie mama, która to wszystko zrozumiała i załatwiła. Zadzwoniłam do niej, mimo, że było już poźno. Rozmawiałyśmy około 20 minut.
Nie miałam siły się rozpakować, więc poszłam się umyć i dosyć szybko zasnęłam.
środa, 3 czerwca 2015
ROZDZIAŁ 15, ,,Zdecydowanie za szybko"
Okazało się, że babcia nie może do końca poruszać ręką, więc lekarze zrobili prześwietlenie, które wykazało pękniętą małą kosteczkę. Pracujący w szpitalu powiedzieli, że się tym zajmą, ale dziś członek mojej rodziny nie pójdzie do domu.
Tak więc posiedziałam z dziadkiem trochę na oddziale i po chwili pojechaliśmy z powrotem. Wracaliśmy taryfą i akurat przy słupie ogłoszeń obok galerii, stanęliśmy w korku. Zaczęłam się przyglądać różnym karteczkom wiszącym na nim, a szczególną moją uwagę zwrócił mega duży i mega kolorowy plakat z napisem "Askana Łowi Talenty". Od razu skojarzyłam sobie ten tekst, bo przecież już się z tym spotkałam, ale kompletnie o tym zapomniałam. Musiałam koniecznie przypomnieć o tym dla Dawida.
Nie mogłam dłużej czekać dlatego wzięłam telefon i napisałam do niego sms'a.
<DAWID>
Ja: Siema, jestem przy galerii, zobaczyłam ogłoszenie o Askanie, pamiętasz? To już za tydzień.
Dawid: Hej, hej. Dzięki, że mi przypomniałaś. :-) Będziesz mogła dzisiaj do mnie wpaść?
Ja: Hm... Nie zbyt. Jutro przecież wyjeżdżam... Nie będę z tobą na Askanie, przepraszam.
Dawid: Co?! Jesteś tu nie całe 2 tygodnie...przynajmniej tak się zdaje. Nie może być tak, sam sobie nie poradzę. Cos wymyślę. A jak babcia?
Ja: Lekarze wykryli, że coś jest z ręką, jutro wyjdzie prawdopodobnie.
I nagle wszystko do mnie dotarło... Wyjazd, czyli coś czego pragnęłam w pierwszych dniach mego pobytu, a teraz coś czego nienawidzę. Tak szybko zleciało... Nie chcę się rostawać z Dawidem, tylko nie to, proszę. Muszę jednak się z tym pogodzić, nie ma innej opcji.
Dawid: Będzie dobrze, nie martw się.
Ja: Mam nadzieję. Jadę właśnie do domu i będę się pakować. Do potem, mam nadzieję, że do potem.
Dawid: Trzymaj się mała.
Naprawdę nie chce wyjeżdżać. Nie sądziłam, że mi się tu spodoba, serio.
Zadzwoniłam do mamy... I tak, przyznam się, że płakałam, a nawet teraz jeszcze łzy spływają mi po policzkach. Rozmawiałam z mamą o tym, jak bardzo nie chcę wyjeżdżać, jak bardzo chcę zostać. Wydaje mi się, że zrozumiała. Powiedziała, że oddzwoni wieczorem. Po chwili zadzwonił telefon stacjonarny dziadka. Po odebraniu, kazał mi pospiesznie iść do łazienki i wymyć twarz z łez. Wtedy zrozumiałam, że to było po to, abym nie słyszała rozmowy. A że nie jestem hamska, to nie próbowałam podsłuchiwać. W końcu dorośli mają swoje sprawy, nie?
Pakowałam się kilka godzin, szło mi tak wolno, a tak się zmęczyłam. Tylko nie wiem czym: pakowaniem czy płaczem? A może tym i tym?
Do końca jeszcze gotowa nie jestem w każdym razie.
Postanowiłam wyjść sama na spacer, pobyć troszeczkę sama, pomyśleć, a szczególnie pożegnać się z Gorzowem, z miastem, którego nie chcę opuszczać.
Po bezcelowym chodzeniu poszłam pod blok Dawida. Sama nie wiedziałam do końca po co, ale usiadłam na schodkach klatki i wspominałam. Wspominałam wszystko, dosłownie.
I pomyślałam o Idzie. W końcu zrobię jej dobrze i się odczepię od Kwiata, dokładnie tak, jak ona by chciała.
Nagle zapaliło się światło w klatce. Ktoś wychodził z domu. Był to Dawid, nie chciałam żeby mnie zauważył, ale niestety.
Tak więc posiedziałam z dziadkiem trochę na oddziale i po chwili pojechaliśmy z powrotem. Wracaliśmy taryfą i akurat przy słupie ogłoszeń obok galerii, stanęliśmy w korku. Zaczęłam się przyglądać różnym karteczkom wiszącym na nim, a szczególną moją uwagę zwrócił mega duży i mega kolorowy plakat z napisem "Askana Łowi Talenty". Od razu skojarzyłam sobie ten tekst, bo przecież już się z tym spotkałam, ale kompletnie o tym zapomniałam. Musiałam koniecznie przypomnieć o tym dla Dawida.
Nie mogłam dłużej czekać dlatego wzięłam telefon i napisałam do niego sms'a.
<DAWID>
Ja: Siema, jestem przy galerii, zobaczyłam ogłoszenie o Askanie, pamiętasz? To już za tydzień.
Dawid: Hej, hej. Dzięki, że mi przypomniałaś. :-) Będziesz mogła dzisiaj do mnie wpaść?
Ja: Hm... Nie zbyt. Jutro przecież wyjeżdżam... Nie będę z tobą na Askanie, przepraszam.
Dawid: Co?! Jesteś tu nie całe 2 tygodnie...przynajmniej tak się zdaje. Nie może być tak, sam sobie nie poradzę. Cos wymyślę. A jak babcia?
Ja: Lekarze wykryli, że coś jest z ręką, jutro wyjdzie prawdopodobnie.
I nagle wszystko do mnie dotarło... Wyjazd, czyli coś czego pragnęłam w pierwszych dniach mego pobytu, a teraz coś czego nienawidzę. Tak szybko zleciało... Nie chcę się rostawać z Dawidem, tylko nie to, proszę. Muszę jednak się z tym pogodzić, nie ma innej opcji.
Dawid: Będzie dobrze, nie martw się.
Ja: Mam nadzieję. Jadę właśnie do domu i będę się pakować. Do potem, mam nadzieję, że do potem.
Dawid: Trzymaj się mała.
Naprawdę nie chce wyjeżdżać. Nie sądziłam, że mi się tu spodoba, serio.
Zadzwoniłam do mamy... I tak, przyznam się, że płakałam, a nawet teraz jeszcze łzy spływają mi po policzkach. Rozmawiałam z mamą o tym, jak bardzo nie chcę wyjeżdżać, jak bardzo chcę zostać. Wydaje mi się, że zrozumiała. Powiedziała, że oddzwoni wieczorem. Po chwili zadzwonił telefon stacjonarny dziadka. Po odebraniu, kazał mi pospiesznie iść do łazienki i wymyć twarz z łez. Wtedy zrozumiałam, że to było po to, abym nie słyszała rozmowy. A że nie jestem hamska, to nie próbowałam podsłuchiwać. W końcu dorośli mają swoje sprawy, nie?
Pakowałam się kilka godzin, szło mi tak wolno, a tak się zmęczyłam. Tylko nie wiem czym: pakowaniem czy płaczem? A może tym i tym?
Do końca jeszcze gotowa nie jestem w każdym razie.
Postanowiłam wyjść sama na spacer, pobyć troszeczkę sama, pomyśleć, a szczególnie pożegnać się z Gorzowem, z miastem, którego nie chcę opuszczać.
Po bezcelowym chodzeniu poszłam pod blok Dawida. Sama nie wiedziałam do końca po co, ale usiadłam na schodkach klatki i wspominałam. Wspominałam wszystko, dosłownie.
I pomyślałam o Idzie. W końcu zrobię jej dobrze i się odczepię od Kwiata, dokładnie tak, jak ona by chciała.
Nagle zapaliło się światło w klatce. Ktoś wychodził z domu. Był to Dawid, nie chciałam żeby mnie zauważył, ale niestety.
sobota, 30 maja 2015
ROZDZIAŁ 14, ,,Kolejne wiadomości, długo jeszcze?''
Kolejne, bardzo irytujące wiadomości przyszły do mnie dzisiejszego poranka.
,,Mam nadzieję, że będzie u ciebie jeszcze gorzej, już ja się o to postaram''
,,Jak tam z Dawidem? Musisz wiedzieć, że już nie długo nie będzie Wam tak kolorowo''
Tak, to właśnie napisała Ida.
Dzień zaczął się nie tak jak powinien. Ale trudno, życie się jeszcze nie kończy. Za 3 godziny miałam jechać po babcię. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie płatki, dla dziadka kanapki. Kawy robić nie musiałam, bo on jest jak ranny ptaszek, wstał o 5;00 i zdążył już ją wypić.
Ogarnęłam się i zadzwoniłam do Dawida.
- No hej Dawid, musimy porozmawiać. Najlepiej jak najszybciej.
- Cześć, możesz jaśniej mówić?
- Chodzi o Idę. Mógłbyś zaraz przyjść do parku?
- Jasne, za 10 minut będę tam gdzie zawsze, na murku.
*oczami Dawida*
Kiedy usłyszałem imię 'Ida', wiedziałem, że rozmowa na 99,9% nie będzie przyjemna, ale cóż...
Miałem serdecznie dość tej dziewczyny, która nie dawała mi spokoju. Fakt, byliśmy w związku, ale już nie jesteśmy, a to nie znaczy, że chcę nadal się z nią 'przyjaźnić' czy coś w tym stylu. Przecież ona jest o mnie zazdrosna... Te głupie wiadomości do Magdy, to porażka. Ida ma coś nie po kolei w głowie. Szkoda, że dopiero teraz to zauważyłem.
Poszedłem się ubierać i wyszedłem z domu.
*oczami Magdy*
Szybko się zebrałam i wyszłam bez tłumaczeń z domu. Powiedziałam tylko, że będę za 30 minut.
- Szybko przyszedłeś, heh.- powiedziałam.
- Jak prosiłaś.- uśmiechnął się chłopak.
- Dzisiaj dostałam kolejne wiadomości, wiesz?
- Jezu, od Idy, zgadłem?
- Niestety. Ta dziewczyna ci nie odpuści. Musisz coś z tym zrobić Dawid.
- Ale ja nie mam pojęcia co...
- Porozmawiaj z nią.
- Wątpię czy mnie zrozumie, ale spróbować można.
Musieliśmy się żegnać po kilkunastu minutach bo musiałam jechać po babcię.
Niestety gdy zajechaliśmy z dziadkiem do szpitala, okazało się, że nie będzie łatwo zabrać ją stamtąd...
,,Mam nadzieję, że będzie u ciebie jeszcze gorzej, już ja się o to postaram''
,,Jak tam z Dawidem? Musisz wiedzieć, że już nie długo nie będzie Wam tak kolorowo''
Tak, to właśnie napisała Ida.
Dzień zaczął się nie tak jak powinien. Ale trudno, życie się jeszcze nie kończy. Za 3 godziny miałam jechać po babcię. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie płatki, dla dziadka kanapki. Kawy robić nie musiałam, bo on jest jak ranny ptaszek, wstał o 5;00 i zdążył już ją wypić.
Ogarnęłam się i zadzwoniłam do Dawida.
- No hej Dawid, musimy porozmawiać. Najlepiej jak najszybciej.
- Cześć, możesz jaśniej mówić?
- Chodzi o Idę. Mógłbyś zaraz przyjść do parku?
- Jasne, za 10 minut będę tam gdzie zawsze, na murku.
*oczami Dawida*
Kiedy usłyszałem imię 'Ida', wiedziałem, że rozmowa na 99,9% nie będzie przyjemna, ale cóż...
Miałem serdecznie dość tej dziewczyny, która nie dawała mi spokoju. Fakt, byliśmy w związku, ale już nie jesteśmy, a to nie znaczy, że chcę nadal się z nią 'przyjaźnić' czy coś w tym stylu. Przecież ona jest o mnie zazdrosna... Te głupie wiadomości do Magdy, to porażka. Ida ma coś nie po kolei w głowie. Szkoda, że dopiero teraz to zauważyłem.
Poszedłem się ubierać i wyszedłem z domu.
*oczami Magdy*
Szybko się zebrałam i wyszłam bez tłumaczeń z domu. Powiedziałam tylko, że będę za 30 minut.
- Szybko przyszedłeś, heh.- powiedziałam.
- Jak prosiłaś.- uśmiechnął się chłopak.
- Dzisiaj dostałam kolejne wiadomości, wiesz?
- Jezu, od Idy, zgadłem?
- Niestety. Ta dziewczyna ci nie odpuści. Musisz coś z tym zrobić Dawid.
- Ale ja nie mam pojęcia co...
- Porozmawiaj z nią.
- Wątpię czy mnie zrozumie, ale spróbować można.
Musieliśmy się żegnać po kilkunastu minutach bo musiałam jechać po babcię.
Niestety gdy zajechaliśmy z dziadkiem do szpitala, okazało się, że nie będzie łatwo zabrać ją stamtąd...
sobota, 16 maja 2015
ROZDZIAŁ 13 ,,Szpital''
Najpierw pomyślałam, że był to dziadek, ale myliłam się. Z babci telefonu dzwonił ratownik medyczny. Wszystko tak szybko się działo... Nie nadążałam, mnóstwo pytań, oczekiwanie na odpowiedzi i resztę informacji o członku mojej rodziny.
- Pani babcia miała wiele szczęścia, ale zabieramy ją do szpitala na wszelki wypadek.- powiedział facet.
- Ale jak to? Co się stało?- sypałam pytaniami.
- Proszę przyjechać na miejsce, wtedy dowie się pani więcej.
Byłam zdenerwowana, że nie mógł udzielić mi informacji przez telefon. Nie mogłam dłużej zwlekać, dlatego zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala.
A no fakt... nie spytałam się do jakiego... Trudno, pojadę do tego, który znajduje się najbliżej domu.
No i trafiłam.
- Dzień dobry. Jestem wnuczką tej pani, którą przed chwilą przywieźli. Mogę się dowiedzieć co się stało?- bez zastanowienia nad tym, co mówię, palnęłam.
- Dzień dobry, sama tu jesteś? Zadzwoń po kogoś z rodziny, to dosyć ważne. Z tego co wiem, to nic poważnego się nie stało, ale lekarze woleli mieć 100% pewności. Pani babcia przechodziła przez przejście, gdy potrącił ją samochód.
Przez dłuższą chwilę nie dałam rady wymówić ani słowa.
- Czy babcia będzie chodzić? Będzie wszystko dobrze, prawda?- zadałabym więcej pytań, ale nie było czasu.
- Tak, tak, niech pani się nie martwi.- odpowiedziała lekarka.
- Mogłabym się z nią zobaczyć?
- Teraz nie ma takiej możliwości, może za kilkanaście minut.
- No dobrze, w takim razie zadzwonię po dziadka.
I odeszłam. Usiadłam na krześle, zatelefonowałam do dziadka i natychmiast wytłumaczyłam co się stało. Oczywiście mówiłam żeby się nie martwił, a sama z nerwów ledwo siedziałam na miejscu.
Dziadek za 20 minut już był. Wbiegł to szpitala, jak nie wiem kto. Zaczął się oglądać na prawo i lewo, aż w końcu zauważył mnie i zaczął pytać.
Czekaliśmy około 30 minut aż w końcu wyszedł do nas lekarz.
- Pani Tereska miała dużo szczęścia, zrobiliśmy badania, wszystko dobrze. Jutro będzie mogła wrócić, przynajmniej tak myślę, bo nie widać nic niepokojącego.
Odetchnęliśmy z ulgą.
- To dzięki Bogu, możemy się z nią zobaczyć?- zapytał dziadek.
- Tak, ale nie na długo.
Kamień spadł mi z serca jak zobaczyłam uśmiechniętą babcię leżącą na szpitalnym łóżku.
- Kupcie sobie coś na kolację, bo mnie dziś w domu nie będzie.- powiedziała. Jak zwykle martwiła się o nas, a nie o siebie.
- Babciu! To naprawdę miłe z Twojej strony, że się o nas martwisz i chcesz aby niczego nam nie brakowało, ale teraz to ty musisz zadbać o siebie.
- Teresa... znowu zaczynasz? Rozmawialiśmy na ten temat.- odezwał sie dziadek.
- No dobrze, dobrze, uspokójcie się już.- zaśmiała się babcia.
- Jak się czujesz?- zapytałam.
- Lepiej no, lepiej.
Musieliśmy się z babcią już żegnać, bo lekarz kazał dla niej wypoczywać.
Pojechaliśmy do domu, dziadek zamówił pizzę, wzięłam laptopa i weszłam na Skypa. Musiałam powiadomić o wszystkim mamie, żeby potem na mnie się nie wkurzyła, za to, że nie powiedziałam jej o tym.
Rozmawiałyśmy dobre pół godziny, ale dziadek powiedział, że już jest późno, a ja jestem zmęczona, więc powinnam się położyć.
Wzięłam prysznic, poszłam do dziadka, aby powiedzieć żeby spokojnie spał, a jutro tak jak powiedział lekarz, pojedziemy po babcię.
Wskoczyłam do łóżka i sprawdziłam komórkę. Miałam 6 nie odczytanych wiadomości, oczywiscie każda od Dawida. Każda typu: Co się stało, czemu nie odpisujesz?
Nie miałam siły opisywać dzisiejszego wydarzenia, dlatego zadzwoniłam. Rozmowa trwała około 15 minut.
Miałam dość tego dnia, temu już o 21.30 poszłam spać.
- Pani babcia miała wiele szczęścia, ale zabieramy ją do szpitala na wszelki wypadek.- powiedział facet.
- Ale jak to? Co się stało?- sypałam pytaniami.
- Proszę przyjechać na miejsce, wtedy dowie się pani więcej.
Byłam zdenerwowana, że nie mógł udzielić mi informacji przez telefon. Nie mogłam dłużej zwlekać, dlatego zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala.
A no fakt... nie spytałam się do jakiego... Trudno, pojadę do tego, który znajduje się najbliżej domu.
No i trafiłam.
- Dzień dobry. Jestem wnuczką tej pani, którą przed chwilą przywieźli. Mogę się dowiedzieć co się stało?- bez zastanowienia nad tym, co mówię, palnęłam.
- Dzień dobry, sama tu jesteś? Zadzwoń po kogoś z rodziny, to dosyć ważne. Z tego co wiem, to nic poważnego się nie stało, ale lekarze woleli mieć 100% pewności. Pani babcia przechodziła przez przejście, gdy potrącił ją samochód.
Przez dłuższą chwilę nie dałam rady wymówić ani słowa.
- Czy babcia będzie chodzić? Będzie wszystko dobrze, prawda?- zadałabym więcej pytań, ale nie było czasu.
- Tak, tak, niech pani się nie martwi.- odpowiedziała lekarka.
- Mogłabym się z nią zobaczyć?
- Teraz nie ma takiej możliwości, może za kilkanaście minut.
- No dobrze, w takim razie zadzwonię po dziadka.
I odeszłam. Usiadłam na krześle, zatelefonowałam do dziadka i natychmiast wytłumaczyłam co się stało. Oczywiście mówiłam żeby się nie martwił, a sama z nerwów ledwo siedziałam na miejscu.
Dziadek za 20 minut już był. Wbiegł to szpitala, jak nie wiem kto. Zaczął się oglądać na prawo i lewo, aż w końcu zauważył mnie i zaczął pytać.
Czekaliśmy około 30 minut aż w końcu wyszedł do nas lekarz.
- Pani Tereska miała dużo szczęścia, zrobiliśmy badania, wszystko dobrze. Jutro będzie mogła wrócić, przynajmniej tak myślę, bo nie widać nic niepokojącego.
Odetchnęliśmy z ulgą.
- To dzięki Bogu, możemy się z nią zobaczyć?- zapytał dziadek.
- Tak, ale nie na długo.
Kamień spadł mi z serca jak zobaczyłam uśmiechniętą babcię leżącą na szpitalnym łóżku.
- Kupcie sobie coś na kolację, bo mnie dziś w domu nie będzie.- powiedziała. Jak zwykle martwiła się o nas, a nie o siebie.
- Babciu! To naprawdę miłe z Twojej strony, że się o nas martwisz i chcesz aby niczego nam nie brakowało, ale teraz to ty musisz zadbać o siebie.
- Teresa... znowu zaczynasz? Rozmawialiśmy na ten temat.- odezwał sie dziadek.
- No dobrze, dobrze, uspokójcie się już.- zaśmiała się babcia.
- Jak się czujesz?- zapytałam.
- Lepiej no, lepiej.
Musieliśmy się z babcią już żegnać, bo lekarz kazał dla niej wypoczywać.
Pojechaliśmy do domu, dziadek zamówił pizzę, wzięłam laptopa i weszłam na Skypa. Musiałam powiadomić o wszystkim mamie, żeby potem na mnie się nie wkurzyła, za to, że nie powiedziałam jej o tym.
Rozmawiałyśmy dobre pół godziny, ale dziadek powiedział, że już jest późno, a ja jestem zmęczona, więc powinnam się położyć.
Wzięłam prysznic, poszłam do dziadka, aby powiedzieć żeby spokojnie spał, a jutro tak jak powiedział lekarz, pojedziemy po babcię.
Wskoczyłam do łóżka i sprawdziłam komórkę. Miałam 6 nie odczytanych wiadomości, oczywiscie każda od Dawida. Każda typu: Co się stało, czemu nie odpisujesz?
Nie miałam siły opisywać dzisiejszego wydarzenia, dlatego zadzwoniłam. Rozmowa trwała około 15 minut.
Miałam dość tego dnia, temu już o 21.30 poszłam spać.
piątek, 1 maja 2015
ROZDZIAŁ 12 ,,Wesołe Miasteczko''
Nie zbyt długi rozdział, ale zawsze coś. :)
Chwilę poźniej poszliśmy na Wesołe Miasteczko, tak jak zażyczył sobie Dawid.
Chwilę poźniej poszliśmy na Wesołe Miasteczko, tak jak zażyczył sobie Dawid.
*na miejscu*
-Chodź, Madzia, pójdziemy na tą karuzelę, ha ha.
-Pewny jesteś? Jeszcze się wystraszysz i rozpłaczesz. - powiedziałam, śmiejąc się.
-Nie, chyba nie będzie aż tak źle, a nawet jeśli to mam przy sobie osobę, która mnie pocieszy, he he.
Kupiliśmy 'bilet' na tę karuzelę i kręciliśmy się na niej w kółko.
Po niej i innych atrakcjach, spotkaliśmy pod jakimś sklepem Karlę.
-Siema.- powiedziała dziewczyna.
-Hej, co tu robisz?- spytał chłopak. Ten to ciekawski, ha ha.
-Hej.- na samym końcu ja się odezwałam.
-Nie ma co robić w domu, to się po podwórku szlaja, a wy co tutaj robicie? Hm?- odpowiedziała Karla.
-Dla Dawida zachciało się do Wesołego Miasteczka pójść.- uśmiechnęłam się.
-Ha ha ha, co? Nie wierze ! Ten to zawsze coś wymyśli. Kwiat ty do nauki!- śmiała się dziewczyna.
-Dobra, dobra, ty sama lepsza nie jestes.- powiedział.
-Ej, ja muszę już wracać. Całe dnie spędzam po za domem, a nie długo wyjeżdzam...-odezwałam się.
-Co?! Tak szybko to zleciało? Niemożliwe...- w tym samym czasie powiedzieli.
I chyba dopiero do mnie doszło, jak bardzo nie chcę opuszczać tego miejsca. Przecież tu jest tak wspaniale, tak niesamowicie, tylu najlepszych ludzi. Ale cóż... trzeba wrócić do codzienności.
Wróciliśmy do Dawida domu, włączyłam laptopa. Postanowiłam zerknąć na cover'a chłopaka, którego nie dawno dodał. I... aż mnie zatkało... Kilka tysięcy komentarzy i polubień, naprawdę zachwycające.
- Dawid zobacz, jeśli ludzie przyjęli to tak miło, to może nagramy coś nowego?- zapytałam.
- W sumie...Robię to przecież dla siebie, więc czemu nie, tylko jaka piosenka?- odpowiedział.
- Może jakaś nutka Twojej boginii, hm?
- Ok, to ,,Be alright''.
I zaczęliśmy nagrywać, on śpiewał, ja nagrywałam. Tak spędziliśmy po południe.
Niestety z moim szczęściem, musiało się coś stać...
Zadzwonił telefon, na ekranie pojawiło się imię "babcia", odebrałam, ale w komórce nie było jej głosu. Poczułam, że coś jest nie tak...
-Ej, ja muszę już wracać. Całe dnie spędzam po za domem, a nie długo wyjeżdzam...-odezwałam się.
-Co?! Tak szybko to zleciało? Niemożliwe...- w tym samym czasie powiedzieli.
I chyba dopiero do mnie doszło, jak bardzo nie chcę opuszczać tego miejsca. Przecież tu jest tak wspaniale, tak niesamowicie, tylu najlepszych ludzi. Ale cóż... trzeba wrócić do codzienności.
Wróciliśmy do Dawida domu, włączyłam laptopa. Postanowiłam zerknąć na cover'a chłopaka, którego nie dawno dodał. I... aż mnie zatkało... Kilka tysięcy komentarzy i polubień, naprawdę zachwycające.
- Dawid zobacz, jeśli ludzie przyjęli to tak miło, to może nagramy coś nowego?- zapytałam.
- W sumie...Robię to przecież dla siebie, więc czemu nie, tylko jaka piosenka?- odpowiedział.
- Może jakaś nutka Twojej boginii, hm?
- Ok, to ,,Be alright''.
I zaczęliśmy nagrywać, on śpiewał, ja nagrywałam. Tak spędziliśmy po południe.
Niestety z moim szczęściem, musiało się coś stać...
Zadzwonił telefon, na ekranie pojawiło się imię "babcia", odebrałam, ale w komórce nie było jej głosu. Poczułam, że coś jest nie tak...
Subskrybuj:
Posty (Atom)